Temat wojny w Iraku to jeden z najczęściej poruszanych tematów społeczno-politycznych w amerykańskim kinie. Są filmy ukazujące rozterki i cierpienie żołnierzy, traumę ich rodzin; są również obrazy przedstawiające polityczne kulisy tego zbrojnego konfliktu. Najprawdopodobniej Green Zone miało być wypadkową tych dwóch postaw wobec wydarzeń w Iraku. Wyszło to całkiem przyzwoicie.

Zrobić film o takiej tematyce i uniknąć porównań do innych produkcji z tej kategorii to wielka sztuka. Nie oglądałem wielu obrazów o tej tematyce, ale duch Hurt Locker jest obecny w Green Zone przede wszystkim w sposobie prowadzenia kamery, w zdjęciach – choć podobieństwo widoczne jest tylko w określonych momentach. Film Kathryn Bigelow był jednak dużo bardziej stonowany i nieszablonowy, podczas gdy Paul Greengrass nakręcił kino akcji połączone z thrillerem politycznym, gdzie sceny zmieniają się jak w kalejdoskopie, a ilości strzałów i wybuchów nie sposób zliczyć. To nie jest film stworzony z potrzeby ducha, a z potrzeby zajęcia się tematem o tyle kontrowersyjnym, co dochodowym.

Rok 2003. Roy Miller (Matt Damon) to starszy chorąży armii amerykańskiej stacjonującej w Bagdadzie. Celem postawionym przed jednostką Millera jest odnalezienie broni chemicznej, której obecność w Iraku stała się oficjalną przyczyną amerykańskiej inwazji na ten kraj. Kiedy jednak amerykański wywiad po raz kolejny podaje żołnierzom fałszywy trop, Miller zaczyna węszyć. Prowadząc śledztwo, odkrywa sprzeczne interesy CIA i Pentagonu. O swoim rządzie dowiaduje się rzeczy, których wolałby nigdy się nie dowiedzieć…

Co nie zaskakuje, zwykły amerykański żołnierz jest jednocześnie wyśmienitym wojownikiem, wielkim strategiem, świetnie radzi sobie w grze prowadzonej zarówno przez wysoko postawionych urzędników, co agentów CIA. Jest przy tym – naturalnie – szlachetny, odważny i nade wszystko patriotyczny. Matt Damon mógł więc użyć umiejętności nabytymi w roli Jasona Bourne’a, a postać chorążego Millera – gdyby po raz kolejny posłużyć się porównaniem z Hurt Locker – jest o wiele bardziej posągowa, niż niedoskonały, chaotyczny William James.

Green Zone to z jednej strony trzymający w napięciu thriller polityczny, pełny dynamicznej akcji i postaci z krwi i kości. Z drugiej jednak to opowieść o iście hollywoodzkiej karierze zwykłego żołnierza, w którego elokwencję i obycie niezwykle ciężko uwierzyć. Teoria spiskowa, która jest osią fabuły, demaskowana jest w sposób niezwykle przejrzysty, co pozbawia film impetu. Ta amerykańska naiwność jest jednak na tyle dyskretna, że nie przeszkadza w docenieniu sprawnie skonstruowanej politycznej opowieści.

Tytuł: Green Zone
Premiera: 26.02.2010
Reżyseria: Paul Greengrass
Scenariusz: Brian Helgeland, na podstawie książki Imperial Life in the Emerald City: Inside Iraq’s Green Zone Rajiva Chandrasekarana
Zdjęcia: Barry Ackroyd
Muzyka: John Powell
Obsada: Matt Damon, Brendan Gleeson, Greg Kinnear, Yigal Naor, Amy Ryan

By

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *