Pierwsza myśl, jaka nachodzi mnie po seansie każdego z filmów Wojciecha Smarzowskiego – polskie kino byłoby cholernie ponure, gdybyśmy mieli więcej takich Smarzowskich. Na szczęście jednak nie wszyscy polscy reżyserzy widzą świat w tak ponurych barwach – w kolejnej próbie sportretowania specyficznego środowiska naszego kraju twórca Wesela i Róży znowu korzysta z dość ponurej palety. Tyle że w przypadku Kleru wyjątkowowo trudno zarzucić mu przesadę…
Świat już kilka lat temu dojrzał do tego, by zaakceptować kino mówiące o pedofilii w Kościele Katolickim, Polska – jak pokazuje zamieszanie wokół Kleru – niekoniecznie. A tymczasem najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego, choć ewidentnie dobierający sobie przykłady pod konkretną tezę, nie mówi o niczym, o czym przeciętny Polak sam by nie wiedział lub też nie przeczytał w jednym z licznych reportaży demaskujących „nieświątobliwość” katolickich kapłanów. Niedochowywanie celibatu, molestowanie dzieci, pijaństwo, bezgraniczna chciwość, konszachty z lokalnymi władzami i służbami mundurowymi – to przecież kościelna codzienność, widoczna zwłaszcza w mniejszych ośrodkach miejskich i na prowincji. To tam księża najbardziej czują się bezkarni, bo i mniej ludzi patrzy na ręce, i społeczność bardziej bogobojna. Ale Smarzowski pokazuje obraz kleru na różnych przykładach – od krakowskiej kurii, przez parafię w niemałym przecież Tarnowie, aż po wiejskie probostwo. W każdym z tych przypadków – a księży bliżej sportretowanych przez Smarzowskiego jest czterech – oglądamy inną historię, inny obraz posługi kapłańskiej, ale czy którykolwiek z nich ma szansę na uzyskanie zrozumienia w oczach widzów?
Na to pytanie każdy z nas musi odpowiedzieć sobie z osobna. Kler zostawia niewiele miejsca dla pozytywnych przykładów kapłańskiej postawy – są tu niemal nieobecne, bo nawet, gdy się pojawiają, bardzo szybko zostają zduszone w zarodku, tak, aby nie stanowiły zagrożenia dla nieuczciwych, niemoralnych praktyk innych księży, zwłaszcza tych wyżej postawionych. Kościół Katolicki w oczach Wojciecha Smarzowskiego – zresztą podobnie, jak w oczach wielu niekoniecznie wierzących Polaków – to „czarna mafia”, instytucja zepsuta do szpiku. Biskup-sarmata Mordowicz, kreowany przez znakomitego Janusza Gajosa, zachowuje się niczym prawdziwy don, a jego consigliere Lisowski – jeszcze znakomitszy Jacek Braciak – szybko okazuje się intrygantem klasy mistrzowskiej. Nie mogą się z nimi równać koledzy postaci kreowanej przez Braciaka – proboszcz Kukuła (Arkadiusz Jakubik) i proboszcz Trybus (Robert Więckiewicz) to przy tamtych graczach zwyczajne pionki, u których wciąż funkcjonują pozostałości sumienia. Kierują nimi zupełnie inne pobudki niż działającymi w ramach kurii duchownymi – dla tamtych motywacją są jedynie władza i pieniądze.
Jeśli mieliście nadzieję, że w Klerze zobaczycie dogłębną analizę stanu środowiska kapłańskiego, że – bez względu na stosunek wobec KK – dowiecie się więcej o powodach wykolejenia niektórych księży, muszę was rozczarować. Smarzowski co prawda stara się wykazywać empatią w stosunku do głównych bohaterów, niby szuka przyczyn takich, a nie innych postaw u księży, ale tak naprawdę te wszystkie próby mają jedynie na celu uwiarygodnienie postaci, a nie ich pełniejsze zrozumienie. Nie dowiemy się, dlaczego kapłani powtarzają schematy, których sami padli ofiarami, ani tego, dlaczego tak łatwo księżom przychodzi kradzież. Wszystko to dzieje się z automatu, jak gdyby było wpisane w specyfikę „zawodu”. To spory zgrzyt w Klerze i myślę, że ten brak pogłębienia obrazu kleru jako całości powoduje, że najnowszemu filmowi Smarzowskiego daleko do wielkości. Choć przykłady obrzydliwych kapłańskich zachowań bulwersują, nie można oprzeć się wrażeniu, że zostały skrupulatnie wybrane przez reżysera, który stworzył typowy film „pod tezę”, nad dokumentalną rzetelność wyżej ceniąc widowiskowość swojego materiału.
Nie ulega bowiem wątpliwości, że Wojciech Smarzowski lubi swoim artystycznym wizjom nadawać hollywoodzki sznyt. Tak było w przypadku Drogówki, tak też jest w Klerze, a im bliżej końca, tym ta potrzeba widowiskowości była chyba u reżysera silniejsza. Smarzowski stworzył film, którego wagę trudno przecenić, ale stawiając bardziej na spektakl niż wnikliwość, reżyser Kleru sam w pewien sposób zaszkodził swojemu filmowi, który – zamiast ocierać się o wielkość – jest dziełem zaledwie bardzo solidnym.
Film obejrzałem dzięki uprzejmości kina Cinema City Wroclavia (www.cinema-city.pl/kina/wroclavia).
7/10
Tytuł: Kler
Premiera: 28.09.2018
Reżyseria: Wojciech Smarzowski
Scenariusz: Wojciech Rzehak, Wojciech Smarzowski
Zdjęcia: Tomasz Madejski
Muzyka: Mikołaj Trzaska
Obsada: Arkadiusz Jakubik, Robert Więckiewicz, Jacek Braciak, Janusz Gajos, Joanna Kulig