Oto przed Wami prawdziwy kolos: lista 45 (!) filmów, które koniecznie powinniście obejrzeć w 2019 roku, wraz z krótkimi opisami. Jeśli kiedykolwiek mieliście problemy z wybraniem tego, na co wybrać się do kina, w tym roku nie będziecie mieli tego dylematu. Dodajcie do ulubionych, wydrukujcie, udostępniajcie – oto najbardziej oczekiwane filmy 2019 roku w polskich kinach. Dla ułatwienia całość podzielona jest na miesiące, a przy tytułach znajdzie daty premiery (znane na dziś, skompletowane z różnych miejsc, więc mogą jeszcze ulec zmianie).
STYCZEŃ
Vice, reż. Adam McKay (11 stycznia)
Christian Bale w kolejnej szalonej metamorfozie, a w dodatku wcielający się w postać Dicka Cheneya, legendarnej i niezwykle charyzmatycznej postaci amerykańskiej polityki. Opromieniony świeżo zdobytym Złotym Globem Bale zdaje się pewnie kroczyć po Oscara, ale i partnerująca mu na ekranie Amy Adams zbiera za swą rolę same pochwały (no szokujące to jest, rzeczywiście!). Warto obejrzeć – Adam McKay to reżyser głośnego przed kilku laty Big Short, więc można spodziewać się bardzo wysokiej jakości.
Underdog, reż. Maciej Kawulski (11 stycznia)
Wielu zapowiada, że pierwszy polski film fabularny o MMA będzie totalną klapą, ale ja mam całkiem dobre przeczucie co do tej produkcji. Eryk Lubos to przecież nasz naczelny bad boy, ale przede wszystkim utalentowany aktor, a Mamed Chalidow to legenda tego sportu, więc na pewno zadbał, by walki wyglądały wiarygodnie i efektownie. Na pewno nie będzie to Wojownik z Hardym i Edgertonem, ale powinno być z przytupem. Przekonamy się o tym już za chwilę!
Ralph Demolka w internecie, reż. Rich Moore (11 stycznia)
Ralph Demolka był moją ulubioną animacją AD 2012 i bardzo ubolewałem, że przegrał oscarowy wyścig ze słabiutką Meridą Waleczną. W najbliższym rozdaniu nagród nowy Ralph raczej udziału nie weźmie, ale to zdecydowanie animacja, na którą czekam w tym roku najbardziej. Dobrze, że to czekanie w zasadzie dobiegło końca. Niech wyobraźnia znowu triumfuje!
Powrót Bena, reż. Peter Hedges (11 stycznia)
Zaledwie tydzień po premierze Mojego pięknego syna do polskich kin wchodzi kolejny film o uzależnieniu i piekielnie trudnej relacji rodzic-dziecko. W filmie Felixa van Groeningena chodziło o ojca i syna, w Powrocie Bena zaś o syna walczy zdeterminowana matka. Ponoć najlepsza od lat rola Julii Roberts i Lucas Hedges, który wyrasta na jednego z najlepszych młodych aktorów w Hollywood. Niełatwe emocjonalnie, ale bardzo wartościowe kino.
Glass, reż. M. Night Shyamalan (18 stycznia)
Po Splicie nie obiecywałem sobie zbyt wiele, a bardzo pozytywnie się zaskoczyłem. Teraz sytuacja jest inna – trzecia odsłona „superbohaterskiego/nadludzkiego” cyklu Shyamalana zapowiada się bardzo dobrze i choć pierwsze recenzje są niepochlebne, jestem bardzo ciekaw tego, w jaki sposób reżyser zakończy (?) serię, której istnienia jeszcze niedawno nikt się nie spodziewał. Plus Bruce Willis i Samuel L. Jackson powracają do swych słynnych ról z Niezniszczalnego po – bagatela! – 19 latach.
Dom, który zbudował Jack, reż. Lars von Trier (18 stycznia)
Nie będę się tu rozwodził, lecz po rekomendację skieruję Was do mojej canneńskiej recenzji. Lars von Trier – jak to on – łamie wszelkie tabu i kreuje jednego z najciekawszych bohaterów w swoim dorobku. Przemocarne kino.
Sny wędrownych ptaków, reż. Cristina Gallego, Ciro Guerra (18 stycznia)
Przyznam bez bicia, że o tym filmie wiem niewiele, ale oscarowy buzz wokół niego systematycznie rośnie, więc niewykluczone, że jest to jeden z tytułów, które zdobędą w tym roku nominację do nagrody Akademii w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Warto sprawdzić na kilka dni przed ogłoszeniem nominacji, żeby być do przodu, tym bardziej, że jednym z reżyserów jest Ciro Guerra, twórca uznanego W objęciach węża.
Maria, królowa Szkotów, reż. Josie Rourke (25 stycznia)
Nie spodziewam się wybitnego kina, ale aktorski pojedynek pomiędzy noszącą szpetną charakteryzację Margot Robbie a Saoirse Ronan to wystarczająca rekomendacja, by sięgnąć po debiutancki film uznanej reżyserzycy teatralnej.
LUTY
Arktyka, reż. Joe Penna (1 lutego)
Lodowy survival thriller z Madsem Mikkelsenem to znakomity przykład kina jednoosobowego, takiego, w którym nie potrzeba akcji i licznej obsady, by zdobyć zainteresowanie widza. Moją recenzję znajdziecie tutaj, a tuż przed premierą możecie spodziewać się wywiadu z Madsem Mikkelsenem.
Faworyta, reż. Yorgos Lanthimos (8 lutego)
Yorgos Lanthimos to już prawdziwy gigant europejskiego kina, choć w ostatnich latach jego „zasięg” wykracza już poza Stary Kontynent. Tym razem zebrał w swoim dziele trzy wybitne aktorskie osobowości – Olivię Colman, Rachel Weisz i Emmę Stone – i postanowił sprawdzić swoje szalone zdolności fabularne w kinie quasi-historyczno-kostiumowym. Faworyta znalazła się na podium rankingu filmowego 2018 przygotowanego przez Metacritic (do dziś wzięto pod uwagę głosy 318 krytyków/zespołów redakcyjnych z całego świata), co tylko potwierdza, że film Lanthimosa jest uniwersalnie doceniany. Mocny kandydat do Top 10 bieżącego roku.
Alita: Battle Angel, reż. Robert Rodriguez (14 lutego)
Umówmy się: Robert Rodriguez to zawsze magnes (no, może za wyjątkiem Małych agentów€¦), a zwiastuny Ality wyglądają oszałamiająco – jest szansa na jeden z najlepszych blockbusterów roku. Miejmy nadzieję, że niesamowicie interesująca postać i ciekawa historia nie zostaną przysłonięte bezmyślną nawalanką – bo to moja jedyna obawa po obejrzeniu zwiastunów. W obsadzie Rosa Salazar, Christoph Waltz, Jennifer Connelly, Mahershala Ali, Ed Skrein i Jackie Earle Haley. Mniam!
Green Book, reż. Peter Farrelly (15 lutego)
Przyznam, że sam pomysł na ten film jakoś specjalnie mnie nie grzeje – ot, historia mającego włoskie korzenie Amerykanina z klasy robotniczej, który zostaje kierowcą czarnoskórego pianisty w latach 60. XX wieku. A że to południe Stanów, to taki układ jest wyjątkowo interesujący. A że główne role grają Viggo Mortensen i Mahershala Ali, to moje zainteresowania wzrasta trzykrotnie. A że Ali właśnie dostał Złotego Globa za tę rolę, a sam film zgarnął tę statuetkę w kategorii najlepsza komedia/musical, wizyta w kinie wydaje się obowiązkowa. Rozglądajcie się za pokazami przedpremierowymi, które mają być na dniach!
Jak wytresować smoka 3, reż. Dean DeBlois (15 lutego)
Jedna z najlepszych animacji w dorobku DreamWorks powraca po pięciu latach i zapowiada się naprawdę świetnie! Dean DeBlois po raz kolejny zagłębia się w świat pięknych i potężnych smoków, a przeuroczy Szczerbatek zyskuje tutaj niespodziewanego towarzysza. Zapowiada się kolejna wspaniała smocza animacja!
Bracia Sisters, reż. Jacques Audiard (22 lutego)
Western od zdobywcy Złotej Palmy sprzed kilku lat, mający w obsadzie Joaquina Phoenixa, Johna C. Reilly’ego i Jake’a Gyllenhaala? Yes, please! Nagroda dla najlepszego reżysera w Wenecji tylko dodatkowo zachęca do tego seansu. Co prawda w wyścigu oscarowym Bracia Sisters raczej liczyć się nie będą, ale to może być jeden z mocniejszych tytułów tego roku.
Gdyby ulica Beale umiała mówić, reż. Barry Jenkins (22 lutego)
Reżyser oscarowego Moonlight ponownie kieruje swą kamerę na czarnoskórą społeczność, lecz tym razem tematem nie jest homoseksualna inicjacja, lecz polityka i sprawiedliwość. Gdyby ulica Beale umiała mówić nie zbiera aż takiego żniwa wyróżnień i nagród, jak poprzedni film Jenkinsa, ale to wciąż zaangażowane, emocjonujące kino, które powinno zapewnić odpowiednią dawkę wzruszeń i przemyśleń na temat równowagi społecznej. Powinniśmy spodziewać się tego tytułu wśród filmów nominowanych do Oscara, choć raczej nie w głównej kategorii.
Granica, reż. Ali Abbasi (22 lutego)
Jeden z najtrudniejszych w odbiorze filmów, jakie dane mi było obejrzeć podczas Cannes 2018, ale jednocześnie jeden z najbardziej pomysłowych. Współczesna, cholernie mroczna baśń o życiu w zgodzie z własną naturą i konflikcie pomiędzy instynktem a moralnością. Granica to filmowa poezja brzydoty i po prostu znakomity film.
MARZEC
Szczęśliwy Lazzaro, reż. Alice Rohrwacher (8 marca)
Przepiękny, cudownie ludzki film o magicznym człowieku, który rozumie tylko dobro i właśnie je oferuje wszystkim wokół siebie. Lazzaro to istota nieskalana złą myślą, a jego prostolinijność i dobroduszność każe go kochać od pierwszego z nim kontaktu. Wspaniały przykład realizmu magicznego, co prawda dość gorzki w smaku, ale bardzo bliski zwykłemu człowiekowi. Koniecznie!
Kapitan Marvel, reż. Anna Boden, Ryan Fleck (8 marca)
Kolejna komiksowa heroina dostaje swój własny film, ale – co warte podkreślenia – to dopiero pierwsza kobieca superbohaterka w solowym projekcie MCU. Kapitan Marvel to jedna z najpotężniejszych istot w uniwersum Marvela, dlatego niezwykle ciekawe jest to, jakie miejsce znajdą dla niej w całej tej układance ludzie stojący za najbardziej kasową serią w historii kina. Niespełna 2 miesiące później na ekrany wchodzi kolejna część Avengers, w której postać kreowana przez Brie Larson ma już odgrywać ważną rolę – potraktujcie więc jej solowy film jako solidne przetarcie.
Kafarnaum, reż. Nadine Labaki (15 marca)
To z kolei jeden z najlepszych filmów, jakie obejrzałem podczas festiwalu w Cannes w 2018 roku, także niełatwy w odbiorze, choć z nieco innych powodów. Wzruszenie absolutne, piękny przykład realizmu społecznego – takiego, który nie przykrywa brudu pudrem i nie przekłamuje rzeczywistości. Historia 12-letniego Zaina, który ucieka z domu, gdy rodzice wydają jego starszą siostrę za szemranego mężczyznę, chwyta za serce uściskiem tak mocnym, że zasoby łzowe mogą Wam się bardzo szybko wyczerpać.
Przemytnik, reż. Clint Eastwood (15 marca)
Emocjonuję się tym filmem od pierwszego zwiastuna i czuję, że może to być kozak na miarę Gran Torino, tyle że z przemytem narkotyków w tle. Pierwsza rola Clinta od kilku lat i chyba wreszcie naprawdę udany film przez niego wyreżyserowany. Czekam bardzo, Wy też powinniście.
Ciemno, prawie noc, reż. Borys Lankosz (22 marca)
O tym projekcie w polskim środowisku filmowym głośno jest już od dawna. Ekranizacja prozy Joanny Bator jest w produkcji od 2017 roku i jestem niezwykle ciekaw, jak Borys Lankosz poradził sobie z zadaniem przeniesienia tej kryminalnej historii na ekran. I znów miejscem akcji jest geograficznie mi bliska prowincja – tym razem Wałbrzych – a w obsadzie same tuzy: Magdalena Cielecka, Marcin Dorociński, Dawid Ogrodnik, Dorota Kolak, Jerzy Trela, Piotr Fronczewski i Roma Gąsiorowska. Kandydat do tytułu polskiego filmu roku?
Greyhound, reż. Aaron Schneider (22 marca)
Niewiele o tym filmie wiadomo, ale po Szeregowcu Ryanie wszyscy wiemy doskonale, że w równaniu „Tom Hanks + II wojna światowa” bardzo prawdopodobnym wynikiem jest „sukces”. Bardzo chętnie zobaczę Toma w roli tytułowego okrętu wojennego. Aaron Schneider to reżyser bardzo udanego Get Low sprzed 10 lat, zobaczymy, jak poradzi sobie z bardziej widowiskową formą.
Dumbo, reż. Tim Burton (29 marca)
Jestem jednym z tych ślepych wyznawców Burtona, któremu nie zaszkodziły Mroczne cienie i który ufa instynktowi tego reżysera. Dlatego powierzam mu swoje zaufanie także w kontekście jednej z ukochanych animacji mojego dzieciństwa i wierzę, że będzie to udana próba przeniesienia jej na grunt aktorsko-komputerowy. Zresztą, przekonajcie się sami, oglądając powyższy zwiastun.
KWIECIEŃ
Shazam!, reż. David F. Sandberg (5 kwietnia)
DCEU z jajem i biglem? Już Aquaman pokazał, że coś się w tej materii zmienia, a Shazam! może być jedynie potwierdzeniem tej tendencji. Komedia superbohaterska i historia o dojrzewaniu w jednym – zapowiada się produkcja zrealizowana na luzie i bez zadęcia, choć może okazać się, że też bez większej oryginalności. Zwiastuny wyglądają jednak obiecująco, więc miejmy nadzieję, że odgrywający tytułową rolę Zachary Levi stanie na wysokości shaza.. – tfu – zadania!
Avengers: Endgame, reż. Joe Russo, Anthony Russo (25 kwietnia)
Tu chyba wiele pisać nie trzeba. Zamknięcie pewnego rozdziału w rozwoju MCU, crossover totalny, pożegnanie z Chrisem Evansem jako Kapitanem Ameryką, a może i z kilkoma innymi stałymi bywalcami. Ciekaw jestem, jak bracia Russo to zakończą, choć nie ukrywam, że jestem już nieco przemęczony tą superbohaterską rozpierduchą.
MAJ
Ad Astra, reż. James Gray (24 maja)
Zapowiadany jako widowisko sci-fi utrzymane w klimacie Interstellar, film Jamesa Graya ma szansę na dołączenie do coraz dłuższego korowodu „ambitnych dramatów SF”, w których wątki osobiste są równie ważne, jak te dotyczące podboju kosmosu. W obsadzie Brad Pitt, Tommy Lee Jones i Donald Sutherland.
Aladyn, reż. Guy Ritchie (24 maja)
No dobra, rok 2019 na dobre można nazwać rokiem disney’owskich rimejków. Akurat tego jestem pewien najmniej, bo jakoś nie widzę Ritchiego w roli reżysera w baśniowych klimatach, ale€¦ Z arturiańską legendą sobie poradził znakomicie, więc może i z Willem Smithem jako dżinem da radę?
Godzilla: King of the Monsters, reż. Michael Dougherty (31 maja)
Godzilla kontra inne megapotwory, m.in. Mothra. Do tego Jedenastka ze Stranger Things w obsadzie. Wystarczy?
CZERWIEC
X-Men: Mroczna Phoenix, reż. Simon Kinberg (7 czerwca)
Nie tylko ze względu na sympatię do Tye’a Sheridana, z którym miałem przyjemność porozmawiać podczas ostatniego American Film Festival, i nie tylko przez sentyment do X-Men jako komiksu, który wypełnił mi sporą część dzieciństwa, chcę zobaczyć Mroczną Phoenix. Po prostu liczę na to, że ta seria filmowa podniesie się z kolan po fatalnym Apocalypse i że otworzy to drogą dla nowych X-produkcji. Mam pewne obawy, ale Tye mówi, że będzie grubo, więc mu wierzę.
Rocketman, reż. Dexter Fletcher (28 czerwca)
Facet, który dopiął zagrożone przedsięwzięcie pod nazwą Bohemian Rhapsody, nakręcił film o innym genialnym brytyjskim wokaliście, sir Eltonie Johnie. Trochę się obawiam tej produkcji, bo spodziewam się balansowania na granicy kiczu, ale mimo wszystko jestem ogromnie ciekaw, jak ten wspaniały muzyk i kontrowersyjna postać została sportretowana na ekranie. W roli głównej Taron Egerton – jeśli wyjdzie mu to i trzeci Kingsman, to może być jego rok!
LIPIEC
Król lew, reż. Jon Favreau (19 lipca)
Favreau z doskonałym skutkiem przeniósł Księgę dżungli do świata CGI i liczę, że dokładnie tak samo będzie z Simbą i spółką. Plus to ma być mój pierwszy seans w kinie z córą – liczę, że ją zainteresuje! W zapowiedziach nowy Król lew wygląda bajecznie, więc mocno wierzę w ten tytuł.
SIERPIEŃ
Hobbs And Shaw, reż. David Leitch (2 sierpnia)
Film Davida Leitcha może okazać się swoistą cezurą dla serii Szybcy i wściekli. Wówczas okaże się, czy formuła tego cyklu przypadkiem już się nie wyczerpała (wielu twierdzi, że tak). Może jednak okazać się, że ten napakowany testosteronem spin-off z Dwayne’em „The Rockiem” Johnsonem i Jasonem Stathamem doda nowej energii serii, która niegdyś opierała się na wyścigach samochodowych, a dziś polega na permanentnej rozpierdusze. Ciekaw jestem, jak panowie poradzą sobie w ich własnym filmie.
Toy Story 4, reż. Josh Cooley (9 sierpnia)
Wielu fanów serii Toy Story uważa, że to niepotrzebny sequel – trzecia część serii była pięknym domknięciem trylogii, zarobiła krocie i z przytupem zamknęła ten rozdział w historii Pixara. Najwyraźniej jednak w najprężniej działającej wytwórni filmów animowanych brakuje świeżych pomysłów i postanowiono wykorzystać kurę znoszącą złote jaja. Jak na tym wyjdą? Finansowo na pewno wspaniale, bo wszyscy będą ciekawi, czy „czwórka” ma szansę mierzyć się z oryginalną trylogią, więc kasa będzie się zgadzać. Ale czy nie będzie to już odcinanie kuponów od dawnej sławy?
Once Upon a Time in Hollywood, reż. Quentin Tarantino (9 sierpnia)
Bo przecież to Quentin. No tak, i Zawierucha też trochę. I Margot Robbie. I Brad, i Leo. Tak, powodów jest co najmniej kilka.
WRZESIEŃ
To 2, reż. Andy Muschietti (6 września)
Bo na Tym (jak ja nie cierpię tych zaimkowo-nieokreślonych tytułów!) konkretnie się wytrząsłem i bardzo podobała mi się obsada, którą zebrano na planie. A sequel ma Jessikę Chastain, więc „you had me at hello„.
Boże Ciało, reż. Jan Komasa (20 września)
Bohaterem filmu jest dwudziestolatek, który w zakładzie poprawczym zaczyna odczuwać powołanie, by zostać księdzem. Gdy nie dostaje się do seminarium, zaczyna udawać duchownego w małomiasteczkowej parafii. Brzmi dobrze? Pewnie, że dobrze. O ile Komasa nie pójdzie w zbyt poważne tony i wpuści do swojego filmu trochę czarnej komedii, może to być całkiem niezła zgrywa ze świętojebliwości.
Ikar. Legenda Mietka Kosza, reż. Maciej Pieprzyca (27 września)
Przyznam, że postaci tragicznie zmarłego w wieku 29 lat pianisty Mieczysława Kosza nie znam zupełnie. Ale bardzo cieszę się, gdy kino pozwala widzom poznać te mniej medialne, ale szalenie ważne postacie popkultury i nie tylko. Po sukcesach Sztuki kochania i Najlepszego, możemy otrzymać kolejny znakomity film o nietuzinkowym Polaku.
PAŹDZIERNIK
Gemini Man, reż. Ang Lee (4 października)
Każdy film Anga Lee to spore wydarzenie, choć od czasu Brokeback Mountain nie nakręcił niczego tak udanego. Liczę, że ten thriller sci-fi z Willem Smithem i Clive’em Owenem w obsadzie będzie czymś naprawdę udanym. Myślę, że Ang tego potrzebuje.
Joker, reż. Todd Phillips (4 października)
Joaquin Phoenix jako Joker to nie tylko jeden z najlepszych wyborów obsadowych w historii DCEU, to jeden z najlepszych wyborów obsadowych EVER! Jestem pewien, że doskonale poradzi sobie z rolą – miejmy nadzieję, że scenarzyści nie popsują mu planów i przygotują interesującą, odpowiednią dla tego bohatera historię.
Zombieland 2, reż. Ruben Fleischer (11 października)
Pierwsza część tej zombiekomedii (kadr z filmu powyżej) była spory sukcesem i cieszy się dziś statusem dzieła kultowego. Woody Harrelson jako Tallahassee po raz drugi? Yes, please! To będzie idealny początek jesieni.
LISTOPAD
Piłsudski, reż. Michał Rosa (8 listopada)
Nie spodziewam się, by było to przełomowe dzieło w polskim kinie. Co prawda twórcy zapowiadają, że nie będzie to film laurkowy, czołobitnie oddający hołd marszałkowi, ale trudno mi wyobrazić sobie, by Piłsudski miał być dziełem przewrotnym. Czekam na niego, by przekonać się, czy Borys Szyc poradził sobie z tą rolą i czy jedna z najważniejszych postaci w polskiej historii otrzyma film, na jaki zasługuje.
Kingsman: The Great Game, reż. Matthew Vaughn (22 listopada)
Matthew Vaughn to reżyserski przekozak – wszystkie jego filmy są wyraziste, niepokorne i pełne wyobraźni, dlatego mocno liczę na trzecią odsłonę Kingsmana. Obie poprzednie części – zwłaszcza jedynka z kultową sceną w kościele – szalenie przypadły mi do gustu. Kingsman to trochę taki Deadpool świata brytyjskich agentów-dżentelmenów, czyż nie?
Kraina lodu 2, reż. Chris Buck, Jennifer Lee (22 listopada)
Elzomania znowu rozkręci się na dobre, ale nie ma się co dziwić – Kraina lodu była bardzo udaną i kasową animacją, a sequel na pewno zasadzi się na jeszcze lepszy wynik. Bardzo liczę, że będzie to kontynuacja pełna wyobraźni i pomysłowości, a nie odtwórcza powtórka z rozrywki.
GRUDZIEŃ
Gwiezdne wojny: Epizod IX, reż. J. J. Abrams (19 grudnia)
Choć Ostatni Jedi był filmem nieco rozczarowującym, to Solo rozbudził we mnie na nowo chęć do kontynuowania przygody z gwiezdnowojennym uniwersum, dlatego czekam na to, co znowu przygotuje nam J.J. Abrams. Przebudzenie Mocy bardzo mu się udało, dlatego liczę, że przywrócenie serii w ręce Abramsa poskutkuje powrotem do formy. Oby.
Masters of the Universe, reż. Aaron i Adam Nee (27 grudnia)
Na potęgę posępnego czerepu na wielkim ekranie?!? SHUT UP AND TAKE MY MONEY!!!
TYTUŁY ZAPOWIEDZIANE NA 2019 ROK, ALE BEZ DATY POLSKIEJ PREMIERY
The Addams Family, reż. Greg Tiernan, Conrad Vernon
Beach Bum, reż. Harmony Korine
Ford v. Ferrari, reż. James Mangold
The Irishman, reż. Martin Scorsese
Jojo Rabbit, reż. Taika Waititi
Little Women, reż. Greta Gerwig
Lucy in the Sky, reż. Noah Hawley
Uncut Gems, reż. Benny & Josh Safdie
Us, reż. Jordan Peele
Where’d You Go, Bernadette, reż. Richard Linklater