Już za chwilę, już za momencik na Netflixa trafi wreszcie długo oczekiwany Irlandczyk, którego recenzję miałem okazję niedawno opublikować na łamach WP Film. Dziś w ramach NIEDOPATRZENIA publikujemy odcinek nietypowy: dyskusję zbiorczą, w której omówiliśmy z Maćkiem Niedźwiedzkim przebogaty dorobek Martina Scorsesego. Jak się okazało, mamy nieco inne spojrzenie na filmografię twórcy.
Dawid: Zanim Martin Scorsese na dobre zajął się komentowaniem dorobku Marvel Cinematic Universe, robił też całkiem spoko filmy. Nie znam niestety jego dorobku w całości, ale widziałem 11 z 25 fabuł, które nakręcił. Dużo? Mało? Trudno orzec, ale coś już mogę na temat Scorsesego powiedzieć. Na przykład to, że niełatwo jest mi znaleźć jakiś wspólny mianownik w jego filmach.
Maciek: Też nad myślałem. To nie jest reżyser o bardzo charakterystycznym stylu jak Polański, Kubrick, Tarantino czy Coenowie. Ja jego filmy łączę w grupy. W nich są produkcje podobne tematem, stylizacją, klimatem.
Dawid: To już prędzej, rzeczywiście. Jakie grupy wyróżniasz? Może poza kinem gangstersko-przestępczym, bo to chyba jest najbardziej znana i oczywista konwencja w dorobku Scorsesego.
Maciek: Tak, najczęstsza, ale też różnorodna. Gdy przeglądam w pamięci dorobek reżysera, to pierwsza grupa, która przychodzi na myśl to oczywiście filmy o „Gangsterce ze Szczytu”: Chłopcy z ferajny, Kasyno, Wilk z Wall Street. Są też filmy o tych niżej postawionych w przestępczym światku, to też filmy brudniejsze i bliższe ulicy: Taksówkarz, Wściekły byk, Ulice nędzy. Razem myślę o jego jednym remake’u i jednym sequelu, czyli Przylądku strachu i Kolorze pieniędzy. Kino medytacyjno-religijne to z kolei Milczenie, Ostatnie kuszenie Chrystusa, czy Kundun. No a reszta to takie pojedyncze strzały, często wybitne jak Król komedii czy Infiltracja.
Dawid: Ciekawie to grupujesz. Można też kategoryzować filmy Scorsesego np. ze względu na bohatera i jego obsesje (Taksówkarz, Wściekły byk, Kolor pieniędzy, Wilk z Wall Street) albo np. pod względem czysto gatunkowym: thrillery (Przylądek strachu, Wyspa tajemnic) albo szeroko pojęte kino kostiumowo-historyczne (Ostatnie kuszenie…, Kundun, Wiek niewinności czy Milczenie). Chyba tylko Hugo i jego wynalazek pozostaje w całkowitym odklejeniu od reszty dorobku Martina Scorsesego. Zaskakujące jednak w jak wielu jego filmach najważniejszą rzeczą, punktem wyjścia fabuły, główną motywacją bohatera pozostaje PIENIĄDZ, prawda?
Maciek: Zaskakujące też jak jego styl potrafi płynnie ewoluować i dostosowywać się pod scenariusz. A co do pieniądza, ja bym to jednak przesunął odrobinę. Bardziej niż o pieniądz chodzi o WŁADZĘ. O panowanie, niejednokrotnie despotyczne. Nad innymi, nad samym sobą, nad organami porządkowymi.
Dawid: Jasne, pieniądz równa się władza, to na pewno – zwłaszcza we wspomnianych filmach gangsterskich. Ale ja odniosłem wrażenie, że Scorsese często przygląda się materializmowi i konsumpcjonizmowi jako powodom upadku jego bohaterów. Bo czy Jordan Belfort nie stał się ofiarą własnego sukcesu? Przecież on nie szedł w politykę, nie kontrolował policji – pławił się jedynie we własnym bogactwie i szukał sposobów na jego nieskończone pomnażanie. W Kasynie pieniądz niszczy Sharon Stone, a przez to Roberta De Niro, zaś w filmie o dwóch bilardzistach z różnych epok pieniądz nawet wkradł się do tytułu! Ale to bez wątpienia nie jedyne tematy, do których słabość ma Scorsese. Jedną z lekcji, jakie ja wynoszę z jego filmów, jest np. to, że nie ma dróg na skróty, że oszustwo zawsze ma krótkie nogi.
Maciek: To chyba najdoskonalszym przykładem twoju wniosku byłby jeden z fragment z Wściekłego byka, mojego ulubionego i moim zdaniem najlepszego filmu Scorsese. Tam Jake La Motta, będąc u szczytu formy, zgadza się przegrać jedną walkę, by jego wpływowi „opiekunowie” zgarnęli sowite wygrane u bukmachera. W zamian za tą porażkę oni zorganizują mu walkę o złoty pas. Od tego momentu i tego układu rozpoczyna się zawodowa, prywatna i rodzinna zapaść La Motty. Choć ja też uważam, że Scorsese nie chciałby by zamykać jego filmy w pojedyncze formułki. Wiele jego filmów nie da się tak ująć w jednym zdaniu. Jak choćby słusznie legendarnego Taksówkarza. Finał tego filmu wymyka się tezom i jednoznacznej puencie. A jakie są twoje top momenty z filmów Scorsese? Najbardziej pamiętne sceny?
Dawid: Taksówkarz to bez wątpienia jedno z najbardziej złożonych jego dzieł i w mojej ocenie prawdziwie arcydzielne. Nie wracam do tego filmu, ale czuję przed nim duży respekt, choćby ze względu na wagę podejmowanych w nim wątków, za jego znaczeniową siłę dla kina i sztuki w ogóle, i za to w jak idealnym momencie się pojawił. Ale tych Scorsese’owych filmów, które są tak bardzo złożone, nie ma aż tak wiele. Spora część z nich to po prostu wyjątkowo dobrze poprowadzone, pogłębione historie.
Z tymi scenami to mnie masz, bo nie stają mi przed oczami kadry z jego filmów. Nie chcę tu pisać o najnowszym kinie Scorsesego, bo z Wilka z Wall Street miałbym parę faworytów, ale dla mnie najulubieńszym filmem Martina w ogóle jest chyba Po godzinach. Stamtąd wybrałbym kilka pięknych scen.
Maciek: Ciekawe. Akurat te dwa filmy nigdy mnie nie przekonały. Wilk z Wall Street to wg mnie możliwe, że najgorszy film Scorsese, a o Po godzinach zawsze myślę bardziej jak o etiudzie, stylistycznym ćwiczeniu. Niczym więcej. A moje sceny? Na pewno wgniatające w ziemię zakończenie, gdy przy ponurej aranżacji Bernarda Herrmanna „płyniemy” po wnętrzu kamienicy, w której Travis brutalnie rozliczył się ze złymi tego świata. W Taksówkarzu jest też inny wybitny moment, bardzo subtelny, ale robiący zawsze na mnie ogromne wrażenie. Chodzi o scenę, gdy Travis dzwoni do Betsy i przeprasza ją za wyjście do kina na film porno. W trakcie rozmowy kamera odjeżdża w prawo i przez kilkadziesiąt sekund widzimy jedynie pusty korytarz. To wybitne reżyserskie zagranie, tak wyczerpująco diagnozujące bezradność i samotność Travisa!
https://www.youtube.com/watch?v=8bukPGph2ec
Poza tym uwielbiam liryczne otwarcie Wściekłego byka, tak spokojne i delikatne, ale równocześnie zwodnicze, bo przecież przed nami film naprawdę brutalny i tak bardzo wyrazisty.
Często też zwracam do słynnego zbliżenia na siedzącego przy barze z papierosem Roberta De Niro z Chłopców z ferajny. To właśnie wtedy Jimmy Conway postanawia wykończyć niewygodnych dla niego członków gangu. Absolutne mistrzostwo. Scorsese proste sytuacje potrafi podnosić do rangi scen-ikon.
Dawid: Jeśli mowa o Wściekłym byku, to najmocniejsza jest według mnie scena, w której tuż po tym, jak otrzymał tęgie lanie od Sugar Raya Robinsona, zalany krwią Jake podchodzi do przeciwnika i wbija mu szpilę: You never got me down, Ray.
Choć został dotkliwie pobity i pokonany, oponent go nie złamał, nie powalił na deski. Mocarny moment. Jeszcze inną sceną, która zapadła mi w pamięć, jest słynne „Funny how?” z Chłopców z ferajny, w której Joe Pesci w pełni ukazuje grozę, jaką budził kreowany przez niego Tommy.
Wracając jednak do Po godzinach, to jest przede wszystkim historia napisana z dużą wyobraźnią i dozą absurdu, których później już Scorsesemu brakowało. Stał się reżyserem cholernie poważnym, może zbyt poważnym, bo o ile bardzo szanuję jego dorobek, o tyle od lat 90. robi filmy bardzo solidne, ale to nie są arcydzieła z błyskiem w oku.
Maciek: Nie zgodzę się. Scorsese cały czas robi rzeczy pionierskie i wyjątkowe. Reporterscy, niemal afabularni Chłopcy z ferajny i Kasyno, cholernie przebojowa Infiltracja czy powszechnie lubiany Wilk z Wall Street. Wydaje mi się, że Scorsese ciągle szuka nowych środków wyrazu i nowych form filmowej wypowiedzi. Z zadziwiająca regularnością w zmieniające się gusta publiczności. Albo, co może bardziej prawdopodobne, sam je czasami kreuje.
Dawid: Ale w czym te wymienione przez Ciebie tytuły są pionierskie? Dlaczego są wyjątkowe? To po prostu bardzo dobre kino, znacznie powyżej średniej, ale w żaden sposób nie rewolucyjne. Ja sam jestem dużym fanem Infiltracji, ale nie umiem wymienić powodów, dla których ten film jest lepszy, np. od American Gangster czy innego solidnego thrillera/kryminału z tego okresu. Nie zrozum mnie źle: nie mówię „Scorsese skończył się po Taksówkarzu„, ale tak z ręką na sercu trudno jest przyznać, by Scorsese zmieniał kino albo – tu już Cię poniosło – kreował gusta publiczności. On co najwyżej spełnia oczekiwania, a to samo w sobie jest osiągnięciem, bo wielu słynnym reżyserom nie udaje się utrzymać takiego poziomu przez tyle lat. Rzeczywiście, Scorsese chyba nigdy nie zaliczył wyraźnej wpadki (no, może poza wspomnianym Hugo€¦), ale też od dawna nie zapisał się w annałach kina niczym wybitnym.
Maciek: Nie chciałbym się spierać o definicję określenia „od dawna”. Ja to widzę jednak tak, że w latach 70. mamy rewolucyjnego Taksówkarza: nowość w kinie psychologicznym. W latach 80. Wściekłego byka, kino sportowe o niespotykanej symbolicznej głębi, i Ostatnie kuszenie Chrystusa, przewrotny film religijny. W latach 90. nowatorskich dla kina gangsterskiego Chłopców z ferajny i Kasyno. W pierwszej dekadzie XXI wieku Scorsese zgarnia spóźnionego, ale zasłużonego Oscara i na nowo odkrywa dla kina DiCaprio, chyba największego obecnie w kinie megagwiazdora. Teraz dobre filmy przeplata bardzo dobrymi. Zgodzę się, że pewnie żaden z jego ostatnich filmów nie zyska takiej rangi jak wcześniej wymienione. Może przesadziłem z tym pionierstwem i nowatorstwem, ale ja na twórczość Scorsese patrzę jak na uzupełnianie biblioteki. Zbliżający się Irlandczyk wskoczy pewnie do przegródki z Chłopcami z ferajny. Wcześniejsze Milczenie leży koło Ostatniego kuszenia Chrystusa. Na filmy Scorsese nie patrzę chronologicznie, ale jak na tomy tematycznie zbliżonych artystycznych wypowiedzi. Z arcydzielnymi rozdziałami i fragmentami nieco słabszymi.
Dawid: Bardzo ładnie to podsumowałeś. Każdy nowy film Scorsesego to wydarzenie, nie tylko dlatego, że wciąż trzyma reżyserski poziom, ale też ze względu na to, że każdy, kto z nim pracuje, uznaje to za niezwykły honor i wznosi się na wyżyny swoich umiejętności. O Irlandczyku mógłbym już podyskutować, ale nie zrobię Ci tego – warto jednak czekać, bo nie tylko Scorsese, ale i jego aktorzy są w wybornej formie. Kontynuując Twoją metaforę, Irlandczyk urozmaica i odświeża bibliotekę, choć nie przemeblowuje jej w żadnym stopniu. Pozwolisz, że na koniec zapytam Cię o top 3 filmów Martina Scorsesego? Z mojej strony prezentuje się to następująco:
- Taksówkarz
- Po godzinach
- Infiltracja
Maciek: No pewnie, choć top 3 to raczej za mało…
- Wściekły byk
- Chłopcy z ferajny
- Taksówkarz
Nieznacznie niżej jest też Infiltracja, Król komedii czy Kasyno.
Dawid: Nasze trójki pokrywają się tylko w jednym przypadku i jest to Taksówkarz – to sporo mówi o tym, jak ważny to film. Jeśli chodzi o rzeczy do nadrobienia – bo, jak wspomniałem na wstępie, jest tego trochę w moim przypadku – zacznę od Króla komedii lub Przylądku strachu. Kto wie, może w jednym z kolejnych odcinków Niedopatrzenia ponownie porozmawiamy o Martinie Scorsese, ale tym razem z perspektywy konkretnego dzieła? W każdym razie życzę Ci jak najwięcej satysfakcji przy nadrabianiu nieobejrzanych dotąd filmów Scorsesego.
Maciek: O obu zaproponowanych tytułach porozmawiam z wielką przyjemnością, choć na pewno więcej wydobyć można z Króla komedii. Z każdą powtórką odkrywałem coś nowego, zazwyczaj inscenizacyjnie ukrytego na drugim, trzecim planie bądź subtelnie wplecionego w dialog. Król komedii to misterna filmowa robota. Jeden z najlepszych filmów Scorsese, zasługujący na zdecydowanie większą uwagę.
https://www.youtube.com/watch?v=_wHGYAbhbis