Dziwna to sytuacja, w której film z konkursu głównego przybywa do Cannes już po premierze w swoim kraju. Zwykle to właśnie tu, na La Croisette, odbywają się z pompą premiery dzieł uznanych reżyserów, a przecież takim właśnie jest Pedro Almodóvar. Tym razem jednak było inaczej – Ból i blask wystartował w Hiszpanii już blisko 2 miesiące temu, ale my, dziennikarze tłoczący się w canneńskich kolejkach, jakoś szczególnie nad tym nie ubolewaliśmy, bo dzięki nieobecności zaznajomionych już z filmem hiszpańskich dziennikarzy tłoczyliśmy się trochę mniej.

Antonio Banderas

Jeśli w każdym dziele Almodóvara jest kropla autobiografizmu, w Bólu i blasku są ich tysiące. Historia pisarza i reżysera Salvadora Mallo (wybitna rola Antonio Banderasa!) to nie opowieść o kryzysie twórczym (jak to często w autotematycznych dziełach bywa), lecz o porządkowaniu życia. O pogodzeniu się z przemijaniem, zaakceptowaniu wydarzeń, które okazały się formatywne dla tego, kim bohater jest teraz. Łatwo byłoby tu popaść w przesadny sentymentalizm albo zdecydować się na pokazanie człowieka upadłego, żegnającego się zarówno z pracą, jak i z życiem. Almodóvar nie idzie jednak na łatwiznę – choć jego bohater nie cieszy się dobrym zdrowiem, a trudno też uznać, że osiągnął spełnienie w życiu uczuciowym, Salva nie użala się nad sobą. Nostalgicznie powraca do czasów dzieciństwa, wchodząc w głąb swojej relacji z matką z perspektywy dzisiejszego sześćdziesięciolatka. Wnioski, jakie wyciągnie z tych powrotów do przeszłości okażą się zbawienne dla spokoju jego duszy.

Penelope Cruz

Almodóvar prowadzi swojego bohatera (siebie?) przez ścieżki zawodowe, rodzinne i uczuciowe – porządkowanie dawnych spraw okazuje się dla Salvadora niemałym przedsięwzięciem. W głównym bohaterze czuć nie rezygnację, ale akceptację dla minionych zdarzeń, które niegdyś nie dawały mu spokoju. Teraz, będąc fizycznie słabszym, umacnia się duchowo – zażegnuje dawne konflikty, stawia czoło skrywanym przez lata emocjom, a wybawieniem okazuje się praca twórcza, która pomaga Salvie domknąć wszystkie niedokończone sprawy. Ale główny bohater nigdzie się nie wybiera – to nie podsumowanie życia, lecz jego nowy początek. Choć nie przychodzi łatwo, odrodzenie Salvadora daje nadzieję na to, że – jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało – nigdy nie jest za późno, by coś zmienić.

Antonio Banderas

Pedro Almodóvar już w Juliecie pokazał, że po jego szalonym „ja” niewiele już zostało – nie jest to jednak powód do smutku! Nowy, dojrzalszy Almodóvar to nowe doznania dla jego fanów. Dojrzalszy nie znaczy jednak nudny – Ból i blask to film niezwykle inteligentny, świetnie napisany i zagrany, mogący przynieść ukojenie wielu innym zbłąkanym duszom. Co ważniejsze, hiszpański mistrz nie rozmienia się na drobne – jak można było myśleć jeszcze kilka lat temu – lecz konsekwentnie redefiniuje swój styl, a przy tym wciąż nie zapomina o umieszczaniu w swych filmach tego unikalnego pierwiastka, który zwykłem nazywać „duszą Almodóvara”.

8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *