Świetna obsada, intrygująca konwencja, nestor polskiego kina za kamerą – Czarny Mercedes na papierze miał wiele argumentów, by zainteresować widza. Zachęcony dostępnością ostatniego jak dotąd filmy Janusza Majewskiego na pewnej platformie z czerwonym „N” w logotypie, skusiłem się na seans tego klasycznego kryminału rozgrywającego się w okupowanej przez nazistów Warszawie. I będzie mi niezwykle trudno coś sensownego o tym filmie napisa怦

Z jednej strony od początku uderza styl, w jakim wykonano ten film. Inscenizacyjnie Czarny Mercedes to majstersztyk – być może wychodzi ze mnie scenograficzny laik, ale dzieło Majewskiego pochłonęło mnie swoim klimatem od pierwszej sceny. Dosłownie przeniosłem się do stolicy z czasów II wojny światowej, a zainscenizowane z pietyzmem wnętrza mieszkań pozwoliły poczuć atmosferę tamtych czasów. Z drugiej jednak strony kryminalna intryga w Czarny Mercedesie – bądź co bądź element w kryminale najistotniejszy – wydaje się tak chaotyczna i pełna niepotrzebnych elementów, że trudno film Majewskiego traktować jak poważny film śledczy.

Czarny Mercedes

Brak dyscypliny scenariuszowej jest tu ewidentny – choć w centrum tej historii powinna być zagadka morderstwa żony szanowanego mecenasa (Artur Żmijewski), z jakiegoś powodu Janusz Majewski mnoży wątki poboczne, zasypując widza detalami, które jedynie przeszkadzają w odbiorze. Dowiadujemy się wielu szczegółów z życia wspomnianego prawnika i jego świętej pamięci żony, ale czy tak naprawdę potrzebujemy tej wiedzy? Wydaje się, że Majewski, reżyser i scenarzysta w jednym, nie bardzo miał pomysł na rozwijanie filmowego śledztwa, dlatego zaczął rozbudowywać życiorysy poszczególnych postaci – nawet tych nie całkiem pierwszoplanowych – czego efektem jest nadmiar informacji i ekranowa nuda.

A szkoda, bo przy umiejętnym poprowadzeniu narracji Czarny Mercedes mógłby być naprawdę ciekawym kryminałem. Intrygujący jest już sam koncept prowadzenia śledztwa w sprawie morderstwa w mieście, w którym codziennie dziesiątki obywateli zabijanych było przez nazistów. Jest nawet w Czarnym Mercedesie świetna scena, w której nadkomisarz Rafał Król (świetny Andrzej Zieliński, zdecydowanie przez kino niewykorzystany) rozmawia z komendantem Gestapo Ernstem Kluge (zbyteczna rola Bogusława Lindy) o tym, że ludzie mimo wszystko giną także z powodów innych niż wywołane przez nazistów€¦ Takich mocnych, charakternych momentów jest w Czarnym Mercedesie kilka – furorę robi na przykład Izabela Dąbrowska w roli dozorczyni Wielgatowej, przezabawnej drugoplanowej postaci – ale jest też kilka ewidentnych zapchajdziur i niezrozumiałych decyzji fabularnych. Zupełnie nie pojmuję na przykład, co w Czarnym Mercedesie robią te wszystkie, nadprogramowo liczne nawiązania do seksu, który wyjątkowo często jest pokazywany i omawiany. Nie należę do widzów pruderyjnych, ale skoro nie ma uzasadnienia fabularnego, to po co tyle gadać o dziwkach i cipkach?

Czarny Mercedes

Czarny Mercedes to nie tyle pełnoprawny film, co obietnica filmu – Janusz Majewski wiele elementów swojego ostatniego dzieła dopracował w stu procentach, ale inne karygodnie zaniedbał. Stąd po seansie Czarnego Mercedesa byłem całkowicie skonfundowany – z jednej strony otrzymałem produkt realizacyjnie świetny, a z drugiej zachodziłem w głowę, jak można było zepsuć tak dobrze zapowiadającą się historię. Ostatni jak dotąd film Janusza Majewskiego to stylowy popapraniec, równie piękny, co chaotyczny.

5/10

Tytuł: Czarny Mercedes
Premiera: 4.10.2019
Scenariusz i reżyseria: Janusz Majewski
Zdjęcia: Arkadiusz Tomiak
Muzyka: Paweł Lucewicz
Obsada: Artur Żmijewski, Maria Dębska, Aleksandar Milićević, Andrzej Zieliński, Sonia Bohosiewicz, Izabela Dąbrowska, Natalia Rybicka, Przemysław Bluszcz, Bogusław Linda, Andrzej Mastalerz, Marcel Sabat, Andrzej Seweryn, Łukasz Sikora, Wiktor Zborowski, Marian Opania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *