Rozliczanie się z komunistyczną przeszłością nie należy do mocnych stron naszych filmowców . Albo robią to dobrze, ale z patetycznym rozmachem (Czarny czwartek), albo pławiąc się w banale i oczekując zbyt wiele od aktorów, jak Michał Rosa w Rysie. Właśnie do tytułu z 2008 r. należy porównać debiut Rafaela Lewandowskiego. Szkoda, że Kret skopiował z poprzednika to, co najgorsze.
Wirus byłego esbeka wciąż toczy ciało współczesnej Polski. Do dziś ludzie funkcjonujący w tamtym systemie, szczególnie ci działający wówczas w opozycji, prześwietlani są na wszystkie strony. Co chwilę komuś zarzuca się, że się sprzedał, że współpracował z czerwonymi, że zdradził kraj i rodaków. W czasach, gdy każdy był zastraszany, moralność nie była definiowalna tak łatwo, jak dziś. Każdy dzień, każda decyzja niosła ze sobą konsekwencje, które odczuwać mogły dzieci i wnuki tych, którzy ją podjęli. I taka właśnie rzeczywistość staje się udziałem Zygmunta Kowala i jego syna, Pawła.
Dwaj główni bohaterowie to zwykli, szarzy ludzie ze Śląska, próbujący robić drobne, uczciwe interesy i godnie żyć. Ojciec i syn bardzo się kochają, są przyjaciółmi i bezgranicznie sobie ufają. Senior jest obrońcą wolności, dowodził strajkiem w kopalni Nowy Bolesław, koledzy-górnicy traktują go jak bohatera. Wydarzenia z początku lat 80. zabrały wielu jego kolegów, w tym ojca jego synowej, która teraz walczy o to, by odpowiedzialni za śmierć rodzica ponieśli karę. Tymczasem media docierają do informacji, jakoby zdrajcą, agentem SB w szeregach górników w kopalni Nowy Bolesław, był nie kto inny, jak… Zygmunt Kowal.
Rozpoczyna się walka o godność i poszukiwanie prawdy. Najbliższe dni okażą się prawdziwym testem zaufania dla rodziny Kowalów. Świetne, pełne naturalności kreacje Borysa Szyca i Mariana Dziędziela (nagrody aktorskie, odpowiednio, w Montrealu i Gdyni) oraz pięknej Magdaleny Czerwińskiej tworzą obraz rodziny kochającej się, ale zupełnie nieświadomej trudnej przeszłości. Paweł początkowo ślepo wierzy w niewinność ojca, ale kolejne wydarzenia zasieją w nim ziarno niepewności. Syn czeka na jasną, przekonującą deklarację ojca, chce, by ten rozwiał wszelkie jego wątpliwości. Zamiast tego, odnajduje coraz więcej niekonsekwencji w opowiadaniach zagubionego rodzica, a wraz z rosnącą niepewnością zmienia się sam bohater.
Przez większość czasu napięcie zdecydowanie rośnie. Atmosfera paranoi, którą wmawia swojemu ojcu i wujkowi Paweł, znajduje kulminację w niespodziewanych odwiedzinach w mieszkaniu głównego bohatera. Nazbyt teatralny Wojciech Pszoniak, tak kontrastujący ze zwyczajnie ludzkimi kreacjami pozostałych aktorów, wypada groteskowo – tak, jakby reżyser w jednej postaci chciał skupić wszystkie patologie komunistycznego systemu. Tym tropem idzie już do końca – z dramatu o podłożu historyczno-politycznym Lewandowski zrobił kiepski kryminał, którego zakończenie nijak nie przystaje do pieczołowicie budowanych przez ponad godzinę emocji.
Ta fabularna szarża zdecydowanie osłabia wydźwięk filmu. Od trudnych emocji i nieśmiałych gestów Kret przechodzi w brutalną dosłowność. Szkoda, że reżyser wystraszył się własnej opowieści i w samym finale znacznie wszystko uprościł. Ostatnia scena to jednak metafora – reżyser ukazuje potężny dystans, który wkradł się pomiędzy tak bliskich sobie mężczyzn. Paradoksalnie, teraz łączy ich więcej niż kiedykolwiek – wspólne brzemię tajemnicy.
Tytuł: Kret
Premiera: 5.08.2011
Reżyseria: Rafael Lewandowski
Scenariusz: Iwo Kardel, Rafael Lewandowski
Zdjęcia: Piotr Rosołowski
Muzyka: Jérôme Rebotier
Obsada: Borys Szyc, Marian Dziędziel, Magdalena Czerwińska, Wojciech Pszoniak, Sławomir Orzechowski, Bartłomiej Topa, Jerzy Janeczek, Dariusz Szymor, Krystyna Wiśniewska-Sławik