Przyznam, że miałem apetyt na ten film. Mimo, że jest to produkcja hollywoodzka, scenariusz zapowiadał się dość ambitnie, taki kawałek mocnego, męskiego kina. Poza tym, Robert Duvall jest dla mnie gwarancją aktorstwa na wysokim poziomie, a Mark Wahlberg i Joaquin Phoenix też przecież umieją dobrze zagrać. Eva Mendes ma dobrze wyglądać, więc nie wymagajmy od niej zbyt wiele. No i oczywiście dałem się złapać na trailer (naiwny ja!). Film okazał się jednak słabszy niż oczekiwałem, ale szczegóły za chwilę.

Zajmijmy się fabułą. Wahlberg i Phoenix grają braci, po dwóch stronach prawa. Historia stara jak świat, pojawiająca się już w starych westernach, a rywalizacja braterska pojawiła się niedawno w Śnie Cassandry Allena. Tutaj jednak scenarzyści poszli odrobinę dalej. Jeśli dodamy, że Joe (w tej roli Wahlberg) to odznaczony policjant, Bobby (Phoenix) jest właścicielem klubu, w którym kwitnie handel narkotykami, a Duvall jest ojcem obu panów, w dodatku szefem policji, sytuacja trochę się komplikuje. Joe razem z ojcem namawiają hedonistycznego Bobby’ego do współpracy, ale ten nie kwapi się do niej, dopóki przestępcy rezydujący w jego klubie nie zagrożą jego bliskim…

I do tej pory było ekstra. Wszystko grało – aktorzy umiejętnie pletli historię, napięcie rosło, atmosfera gęstniała. Ale w drugiej części filmu ktoś przekłuł ten balon. Phoenix zmienia się w strachliwego, rozdygotanego neurotyka, który nijak nie pasuje do wydarzeń mających miejsce na ekranie. Film ma konwencję „od ogółu do szczegółu”, bo im dłużej trwa film, tym bardziej wszystko skupia się na Bobbym. I to niestety nie wyszło na dobre. Aktor radzi sobie z rolą niespecjalnie, najważniejsze sceny są odegrane fatalnie – całe dobre wrażenie wywołane pierwszą częścią filmu zostaje całkowicie zniszczone w drugiej.

Film nie ustrzegł się amerykańskiej naiwności (złożone akcje policyjne planowane w pół godziny, trwająca mniej więcej tyle samo edukacja w szkole policyjnej) i wtórności. Spodziewałem się dobrej, kryminalnej historii, która wpisze się na dobre w kanon mocnego, męskiego kina. Dostałem produkt ledwie poprawny, który wyróżnia się tym, że zmarnował duży potencjał. Najprawdopodobniej jednak zginie w gąszczu podobnych, ale tańszych produkcji.

Królowie nocy (We Own the Night); premiera: 25.05.07; reżyseria: James Gray; scenariusz: James Gray; obsada: Joaquin Phoenix, Mark Wahlberg, Robert Duvall, Eva Mendes

By

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *