Największą zmorą dla aktora jest mityczne zaszufladkowanie. Zjawisko, które zachodzi, gdy zbyt mocno przylgnie do artysty określony wizerunek lub gdy jego fizys predysponuje go do odgrywania określonego typu ról.
Ci, którzy wkraczają w świat filmu z dużymi ambicjami, jak ognia unikają czeluści szuflad stereotypów. Pewien Teksańczyk obdarzony blond lokami i uśmiechem za milion dolarów przez wiele lat żył z etykietą złotowłosego surfera, chłopaka uosabiającego wolność amerykańskiego ducha i radość z życia. Jemu jednak, jak mało komu, udało się zerwać z niezbyt poważną etykietką i zdobyć uznanie zarezerwowane dla wielkich aktorów. A na imię mu Matthew McConaughey.
Trudno powiedzieć jak wielu widzów do dziś, słysząc to nazwisko, wciąż przypomina sobie jedynie zawadiacki uśmiech i odsłonięty tors urodzonego w niewielkim Uvalde aktora. Rzeczywiście – filmy w rodzaju Powiedz tak czy Miłość na zamówienie przez wiele lat stanowiły główny rodzaj jego kinowej działalności. Gdy jakikolwiek reżyser wpadał na pomysł nakręcenia komedii romantycznej, jego pierwszym wyborem zawsze był Matthew. On sam zresztą w wywiadach bronił tego typu filmów, przyznając, że uwielbia grać w historiach miłosnych i nie wyklucza powrotu do tej konwencji. Na razie jednak jego aktorski entourage przeszedł całkowitą metamorfozę – szeroko uśmiechniętego przystojniaka zastąpił tajemniczy, mroczny samotnik.
Dalsza część tekstu w serwisie Geezmo.pl.