5. W głowie się nie mieści (2015), reż. Pete Docter, Ronnie Del Carmen
Pixar nigdy tak naprawdę nie zawiódł, ale produkcje z ostatnich lat nie należały do najlepszych w dorobku studia. W głowie się nie mieści to powrót na szczyt – i to powrót w znakomitym stylu. Znowu Pixar kojarzy nam się z nieskończoną wyobraźnią, wielkimi wzruszeniami i jeszcze większymi salwami śmiechu. Najnowsze dzieło Pete’a Doctera zachwyca zarówno stroną wizualną, jak i treścią, która wspaniale przedstawia skomplikowany proces dorastania dzieci i ich relacji z rodzicami w tym burzliwym i kształcącym charakter okresie. Na deser mamy rewelacyjny polski dubbing, dzięki któremu ekspresja tej animacji jest jeszcze większa.
4. Moja matka (2015), reż. Nanni Moretti
Nanni znowu to zrobił – trafił w moje serce niczym w środek tarczy, wywołując potężną falę nostalgicznego wzruszenia. Ten, którego Moja matka nie poruszy, musi być człowiekiem pozbawionym uczuć. Włoski reżyser, specjalista od godnego przepracowywania rodzinnych traum na ekranie, w subtelny sposób ukazuje skomplikowane relacje uznanej reżyserki z najbliższym otoczeniem – współpracownikami, kochankiem, bratem, wreszcie ze schorowaną matką, która powoli gaśnie w oczach kochającej córki. Moja matka to opowieść o przygotowaniach do tego, co nieuchronne, i o tym, jak w tej trudnej do zrozumienia sytuacji zachować spokój i godność.
3. Płomień (2014), reż. Syllas Tzoumerkas
Syllas Tzoumerkas kilka lat temu pojawił się na scenie kina europejskiego wraz z innymi zdolnymi reżyserami, tworzącymi nurt Nowego Kina Greckiego. Po świetnie przyjętej Ojczyźnie postanowił raz jeszcze przedstawić instytucję rodziny w konfrontacji z niespokojną sytuacją polityczną. Płomień to kino niezwykle żywe, podszyte potężnymi emocjami, niekiedy bardzo dosłowne, innym razem jedynie sugerujące pewne wnioski. Film Tzoumerkasa opiera się na fantastycznej kreacji Angeliki Papoulia, którą zaliczam do grona najzdolniejszych obecnie aktorek europejskich. Płomień to niewielka grecka produkcja, ale kawał naprawdę wielkiego kina.
2. Mad Max: Na drodze gniewu (2015), reż. George Miller
Film ociekający esencją kina. Ma w sobie energię porównywalną ze sporych rozmiarów ładunkiem atomowym, a pod względem realizacyjnym bije na głowę niemal wszystko, co widziałem do tej pory. Miller powraca do wielkiego kina z przytupem, reanimując serię o Maksie Rockatanskym w stylu, którego powinno się od niego uczyć całe Hollywood. Efekty specjalne, z których podobno zaledwie niewielka część została stworzona komputerowo, dosłownie wgniotły mnie w kinowy fotel, a każda z późniejszych projekcji (a było ich kilka) jedynie utwierdzała mnie w przekonaniu, że oto przed nami najlepszy film akcji w XXI wieku.
1. Młodość (2015), reż. Paolo Sorrentino
Tak, jak Wielkie piękno zjednoczyło krytyków w zachwytach nad twórczością Sorrentino, tak Młodość podzieliła ich na jej zwolenników i przeciwników. Zupełnie nie rozumiem dlaczego – włoski reżyser, choć tym razem zebrał międzynarodową obsadę i nie polemizuje już z Fellinim, stworzył dzieło sztuki, które jest esencją kina. Pięknie sfotografowane, wybitnie zagrane, doskonale napisane, a wywołujące taką gamę emocji, że jeszcze długo po seansie Młodość zostaje w głowie i sercu. Po obejrzeniu filmu Sorrentino miałem łzy w oczach – ze szczęścia, ze wzruszenia, ze świadomości obcowania z absolutem.
Zacna Dycha z definicji ogranicza się do 10 tytułów, jednak w 2015 r. w polskich kinach gościło co najmniej kilka innych tytułów, dla których zabrakło w niej miejsca, a których nadrobieniem powinniście zająć się jak najszybciej. Wymieniam je w kolejności losowej:
Victoria (2015), reż. Sebastian Schipper
Co robimy w ukryciu (2014), reż. Jemaine Clement, Taika Waititi
Sils Maria (2014), reż. Olivier Assayas
Whiplash (2014), reż. Damien Chazelle
Dzikie historie (2014), reż. Damián Szifrón
Reality (2014), reż. Quentin Dupieux
Pentameron (2015), reż. Matteo Garrone
Biały cień (2013), reż. Noaz Deshe
Dumni i wściekli (2014), reż. Matthew Warchus
Feniks (2014), reż. Christian Petzold
Duke of Burgundy (2014), reż. Peter Strickland
Oto najlepsze filmy 2015 roku w polskich kinach. Było w tym roku wiele dobrego, ale trafiło się także sporo wpadek. Rok należy ocenić in plus, choć poza kilkoma prawdziwie wielkimi dziełami nie mieliśmy do czynienia z wysypem znakomitych filmów. Czekam na rok 2016, kiedy to obejrzymy m.in. nowe dzieła braci Coen, Tarantino czy Iñárritu, a w polskim kinie szansę próbę powrotu do wielkiej formy podejmie Wojciech Smarzowski. Ale najciekawsze premiery 2016 roku to temat na zupełnie inny tekst…