Podczas tegorocznej edycji T-Mobile Nowe Horyzonty miałem okazję porozmawiać z obiecującym greckim reżyserem, Syllasem Tzoumerkasem. Twórca docenionej na festiwalach całego świata Ojczyzny przywiózł do Wrocławia swoją drugą fabułę, rewelacyjny Płomień, w którym ponownie posługuje się instytucją rodziny jako metaforą pogrążonego w kryzysie i konflikcie pokoleniowym państwa. Najnowsze dzieło Syllasa, który okazał się bardzo interesującym i życzliwym rozmówcą, wchodzi na polskie ekrany 11 września 2015 r. Zanim jednak spełnicie swój kinowy obowiązek, przeczytajcie co o Płomieniu i sytuacji w Grecji powiedział jeden z najciekawszych twórców Nowego Kina Greckiego.
Kochasz swój kraj?
Czy kocham swój kraj? Wow, niezłe pytanie wybrałeś na początek! [śmiech] Słuchaj, prawda jest taka, że kocham swój kraj i go nienawidzę. To kombinacja tych dwóch uczuć. Nie potrafię odpowiedzieć na Twoje pytanie „tak” lub „nie”. Wydaje mi się, że wszyscy myślą podobnie. A co ty byś odpowiedział, gdybym zapytał czy kochasz swój kraj?
Powiedziałbym: tak, choć dostrzegam jego wady.
I nie wahałbyś się? OK, to interesujące.
Pytam, ponieważ chciałbym wiedzieć jak to jest kochać swój kraj i przedstawiać go niekorzystnie w swoich filmach.
Jestem filmowcem i tak naprawdę nie reprezentuję swego kraju, nie jestem jego ambasadorem. Moim zadaniem jest mówienie o tym, co uważam za prawdziwe – o prawdziwej dynamice społecznej, o życiu prawdziwych ludzi. Nie tylko w Grecji, ale w znaczeniu uniwersalnym. Opowiadam o kondycji ludzkości, która nie może być zawężona do państw i demografii. Nie czuję się zobligowany do tego, by mówić o moim kraju w ten czy inny sposób. Chcę mówić o tym, co rzeczywiste, o ludziach.
Starasz się zwrócić uwagę na fakty i zjawiska, które w mediach z różnych przyczyn są pomijane?
Trochę to dziwne, bo tak naprawdę rzeczywiście uzupełniam braki w informacjach medialnych, ale nie skupiam się nad tym. W Płomieniu ważne było dla mnie to, by pokazać trudną sytuację niższej klasy średniej, do której można chyba zaliczyć większość ludzi, która obejmuje nie tylko Grecję, ale ma miejsce praktycznie w każdym zakątku świata. Więc tak, korzystam z pewnych cech charakterystycznych dla Grecji, bo stamtąd pochodzę i to miejsce znam najlepiej, ale opisuję bardziej uniwersalne zjawisko.
Nawet jeśli poruszasz tematy uniwersalne, twoje filmy są w 100% greckie. A skoro Grecja od kilku miesięcy jest tematem nr 1 ze względu na sytuację ekonomiczną, czy wyobrażasz sobie współczesny grecki film, który w żaden sposób nie nawiązuje do kryzysu? Ty masz na koncie dwie fabuły i każda z nich dotyka tego tematu.
Tak, myślę, że w ostatnim czasie były takie filmy – niewiele, ale mógłbym wymienić jeden lub dwa tytuły. Wydaje mi się, że ma to wiele wspólnego z powagą tej sytuacji. Nie możesz owijać w bawełnę, w tej chwili nie można w Grecji omijać tego tematu. Mamy do czynienia z bardzo specyficznymi problemami dotyczącymi polityki, rodziny, różnych mentalności. Ludzie wplątują się w bardzo gwałtowne i skrajne sytuacje, a wtedy bardzo łatwo ich skrzywdzić. Myślę, że mówienie o kryzysie jest w kinie greckim po prostu nieuniknione. Może jeśli tworzysz w ramach określonego gatunku, takiego jak horror, science-fiction czy kino historyczne, uda ci się ominąć ten temat, ale jeśli tworzysz współczesne filmy o życiu zwykłych ludzi, nie unikniesz tego zagadnienia.
W obu twoich pełnych metrażach portretujesz rodziny, które zostają dotknięte kryzysem. Twoi bohaterowie nie zmagają się z problemami zawodowymi, ale ze skutkami kryzysu wewnątrz rodziny lub wokół niej. Czy życie w ciągłym stresie związanym z problemami ekonomicznymi wpłynęły jakoś na instytucję rodziny w Grecji?
Zajmuję się pewnymi prawidłowościami, które odnaleźć można zarówno w życiu rodzinnym, jak i publicznym. To właśnie w ten sposób rodzina pojawia się w moich filmach. Interesują mnie te prawidłowości, zwłaszcza te, które kreują pewien rodzaj mentalności – mentalności kłamstwa, iluzji, fałszywych obietnic. Te wzorce są takie same w relacjach rodzinnych i życiu publicznym i korzystam z instytucji rodziny, by pokazać to w swoich filmach. Jak wiesz, jako filmowiec lubię skupiać się na postaci, głównie na tym mi zależy – by wejść w postać tak głęboko, jak to możliwe. Żebym mógł to zrobić, ta postać musi funkcjonować w jakichś relacjach. Wszyscy żyjemy w jakichś zależnościach, niektórych bardzo bliskich, i to właśnie w nich ujawniony zostaje nasz charakter. Te relacje stanowią dla niego pewne wyzwanie. Właśnie dlatego lubię wkradać się w rodzinne mikrokosmosy.
W Płomieniu odnajdziemy bardzo różne postacie. Główna bohaterka Maria jest bardzo impulsywną i emocjonalną kobietą, znacznie różniącą się od tych, które znamy z greckiego kina. Różni się nawet od bohaterek, w które Angeliki Papoulia wcielała się wcześniej. Z drugiej strony Yannis, mąż Marii, jest osobą wycofaną, introwertyczną. Który sposób radzenia sobie z emocjami i problemami jest ci bliższy?
To, co lubię w Marii i Yannisie to to, że oboje kwestionują mentalność niższej klasy średniej, na różne sposoby. Co więcej, kwestionują też swoje role narzucone im przez płeć. Są wolni i beztroscy w sposób, który uwielbiam. To bardzo odważne, śmiałe postacie, które wydają się nie być gotowe na jakikolwiek kompromis, zwłaszcza w rozumieniu niższej klasy średniej.
A jednak Maria poświęca swoją karierę, by pomóc swej rodzinie.
Z początku Maria stara się być rozsądną, odpowiedzialną osobą, jest bardzo ambitna. Wówczas ma w sobie jeszcze wiele złudzeń, jest idealistką. Uważa, że może przyjąć na siebie coraz więcej obowiązków, że potrafi uporać się z kolejnymi zadaniami. Oczywiście nie wytrzymuje tego, coś w niej pęka. W pewnym momencie Maria wyzbywa się złudzeń i odczuwa ogromne rozczarowanie swoim życiem i ten moment według mnie jest sercem tego filmu. To rozczarowanie powoli rośnie w Marii, a ona postanawia wykorzystać je do działania. Nie jest osobą, która wolałaby rozczulać się nad sobą i narzekać, ale kimś, kto decyduje się działać i zmienić swoje życie, a przy okazji staje się bardzo politycznie niepoprawna. Ale to co naprawdę podoba mi się w tych postaciach to to, że są bardzo kruche i wrażliwe, ale jednocześnie wyzwolone w ten specyficzny, mieszczański sposób, choć i wyzwolenie ma różne odcienie. Ona postanawia zajmować się domem i dziećmi, on woli podróżować i prowadzić całkowicie odmienne życie.
Myślę, że w wielu częściach świata grecka rodzina jawi się jako bardzo zżyta ze sobą, przywiązana do tradycji wielopokoleniowa grupa, która często się spotyka i€¦
Opisujesz raczej lata 60-te [śmiech].
Tak, to staje się jasne w scenie rozmowy Marii z ojcem, kiedy bohaterka mówi mu o tym, że stał się ciężarem dla swojej rodziny. Ta brutalna prawda sytuuje tę rodzinę bardzo daleko od tego wyobrażenia z lat 60-tych, jak to określiłeś. Krótko mówiąc, Maria nie wydaje się przejmować uczuciami ojca.
Nie, ona rzeczywiście nie szanuje jego uczuć. Nie powiedziałbym jednak, że ma to jakikolwiek związek z grecką rodziną w ogólnym znaczeniu. Chodzi tu przede wszystkim o kobietę, która jest w takim momencie życia, kiedy czuje, że może o wielu sprawach mówić bardzo otwarcie. Chodzi o bardzo wyraźne wyartykułowanie tego, co czujesz, nieważne jak agresywne może się to wydawać lub jak bardzo może kogoś zranić. Czasem musimy robić takie rzeczy. Szczerze mówiąc, to właśnie moja ulubiona scena w Płomieniu. Lubię w niej to, jak rzeczowa i spokojna jest bohaterka. Niekiedy znajdujemy się w pewnego rodzaju zamroczeniu emocjami, które nie pozwala nam rozmawiać z bliskimi otwarcie. Miłość staje na drodze szczerości i to w pewnym momencie zaczyna nas uwierać. Wydaje mi się, że Maria decyduje się wyzbyć tego wszystkiego, mówić otwarcie i spokojnie. Według mnie to prawdziwie egzystencjalny wybór.
Ale może nie zrobiłaby tego, gdyby sytuacja finansowa nie doprowadziła jej do tego stanu.
Otóż to, bardzo długo była pod ogromną presją, a to właśnie takie okoliczności doprowadzają do tego, że się odsłaniamy. To nie dzieje się bez powodu, nie stajemy się tacy tak po prostu. Ale gdy jesteś pod taką presją, pojawia się pewien rodzaj dramatycznej potrzeby, by ujawnić brutalną prawdę i staje się to nieuniknione. Ta scena ma oczywiście kontekst polityczny, masz absolutną rację. Dla mnie ten kontekst to spotkanie dwóch generacji, z których ta młodsza musi radzić sobie z konsekwencjami decyzji tej starszej.
Tak jak Maria musi naprawiać to, co zepsuli jej rodzice.
Dokładnie. Maria jest zmuszona do szukania wyjścia z sytuacji, z którą nie poradzili sobie jej matka i ojciec. W tej scenie jest wiele goryczy i szczerości. Podoba mi się to, co mówi bohaterka, jak otwarcie rozmawia ze swym ojcem.
Jest w Płomieniu jeszcze jedna równie intensywna scena – ta, w której Maria przemawia podczas spotkania kobiecej grupy wsparcia. Mówi wtedy…
Wolę wyrzuty sumienia niż życie, które wiodłam do dziś. Szczerość Marii jest tym, co definiuje ją jako postać, co spowodowało, że chcieliśmy zrobić o niej film. Nie jest wzorem do naśladowania, ale dokonuje ogromnego egzystencjalnego wyboru. Kiedy mówi, że woli czuć się winną niż tkwić w dotychczasowym życiu – to chwila, w której dokonuje tego wyboru.
Porzuca tradycyjne kobiece role – matki, żony, córki.
Decyduje się działać w odmienny sposób, gdy jej rozczarowanie sięga zenitu. Myślę, że jej decyzja jest równocześnie bardzo odważna i politycznie niepoprawna. I to właśnie czyni z Marii postać, którą chcemy oglądać i która jest w stanie udźwignąć film.
I mimo że podejmuje kilka egoistycznych, moralnie wątpliwych decyzji, kibicujemy jej!
Na tym polega trik! Mówisz do siebie: dasz radę, dziewczyno!, podczas gdy w tym czasie Maria demoralizuje widownię. To właśnie chcieliśmy osiągnąć i bardzo ciężko pracowaliśmy z Angeliki, by stworzyć postać, którą chce się na przemian kochać i nienawidzić.
Jak Angeliki czuła się w roli tak różniącej się od tych, które miała okazję zagrać wcześniej?
Wystąpiła do tej pory w zaledwie kilku filmach, ale jest znakomitą aktorką – nie będzie przesadą, gdy nazwiemy ją aktorką pokoleniową. Grała w najważniejszych dziełach greckiego kina ostatnich lat, ale jest też fantastyczną reżyserką teatralną i prawdziwą artystką. Pracowaliśmy przez ponad rok, by znaleźć w Angeliki Marię i była to fantastyczna współpraca, jedna z najlepszych w mojej karierze. Wszyscy, którzy współtworzyli Płomień, wydobyli z siebie odwagę, gdyż musieliśmy „wejść” w tę postać, nie mogliśmy ograniczyć się tylko do własnych doświadczeń. Wszyscy – Angeliki, ja, Youla Boudali [współscenarzystka i odtwórczyni jednej z ról drugoplanowych – przyp. DM] – musieliśmy wyjść poza własne ja, by stworzyć tę postać. Tak jak wspomniałem, trik polegał na tym, by utrzymać ją na krawędzi, pokazać zarówno jej dzikość, jak i kruchość. Trudno było znaleźć tę równowagę, ale była to niezapomniana przygoda.
Syllas Tzoumerkas (ur. 1978 w Salonikach) – grecki reżyser i aktor. Autor trzech filmów krótkometrażowych i dwóch pełnometrażowych filmów fabularnych: Ojczyzna z 2010 r. i Płomień z 2014 r. Wystąpił jako aktor w dwóch greckich filmach: Wasted Youth z 2011 r. i The Eternal Return of Antonis Paraskevas z 2013 r. Zdobywca Nagrody Helleńskiej Akademii Filmowej za Najlepszy Debiut. Jego dzieła wyświetlane były na festiwalach w Wenecji, Locarno, Sarajewie, São Paulo i Wrocławiu.