Jak co roku, odrobinę później niż wszyscy, podsumowuję filmowy rok w polskiej dystrybucji – już po raz piąty! Oto Zacna Dycha 2019, w której znajdziecie zarówno pozycje z dystrybucji kinowej, jak i dostępnych na platformach streamingowych.
10. Historia małżeńska (reż. Noah Baumbach)
To, co zachwyca w Historii małżeńskiej, to umiejętne balansowanie pomiędzy humorem, wzruszeniem i goryczą – Baumbach rozpoczyna narrację ciepłym, ujmującym akcentem, by jednak za chwilę zupełnie zmienić tonację. Ani przez moment jednak reżyser nie przesadza z dramaturgią – Historia małżeńska nie jest festiwalem emocjonalnych wybuchów, w których byli małżonkowie ubliżają sobie i oskarżają się nawzajem. Nie brakuje tu scen konfrontacji, ale Baumbach umie dawkować emocje i gesty tak, by nie przesadzić. Da się odczuć, że Nicole i Charlie nie chcą zrobić sobie krzywdy – i raczej nigdy tego nie chcieli. Choć dość oczywiste jest to, że nie ma dla Barberów drogi odwrotu – ich małżeństwo zakończyło się na długo zanim ich poznaliśmy – żadne z nich nie chce palić za sobą mostów.
[fragment recenzji dla miesięcznika „Kino”, nr 12/2019]
9. Ból i blask (reż. Pedro Almodóvar)
Pedro Almodóvar już w Juliecie pokazał, że po jego szalonym „ja” niewiele już zostało – nie jest to jednak powód do smutku! Nowy, dojrzalszy Almodóvar to nowe doznania dla jego fanów. Dojrzalszy nie znaczy jednak nudny – Ból i blask to film niezwykle inteligentny, świetnie napisany i zagrany, mogący przynieść ukojenie wielu innym zbłąkanym duszom. Co ważniejsze, hiszpański mistrz nie rozmienia się na drobne – jak można było myśleć jeszcze kilka lat temu – lecz konsekwentnie redefiniuje swój styl, a przy tym wciąż nie zapomina o umieszczaniu w swych filmach tego unikalnego pierwiastka, który zwykłem nazywać „duszą Almodóvara”.
[fragment recenzji]
8. Na noże (reż. Rian Johnson)
Facet, który Ostatnim Jedi podzielił świat fanów Gwiezdnych wojen tym razem postanowił zrealizować klasyczny kryminał – i zrobił to lepiej niż ktokolwiek by się spodziewał! Nie było to jednak tak oczywiste, bowiem bardzo często filmy z tak gwiazdorską obsadą, jaką oglądamy w Na noże, nie potrafią wykorzystać swojego potencjału. W kryminale Johnsona najwięcej jednak zależy od misternie skrojonego scenariusza, który zresztą napisał sam reżyser – wielowarstwowa intryga raz po raz myli widza i wysyła mu sprzeczne sygnały, pozwalając bawić się doskonale do samego końca. Doskonale napisana postać Benoit Blanca (Daniel Craig) to najlepszy detektyw, jakiego mogliśmy oglądać w kinie od lat (take that, Kenneth Branagh!) – widać, że sam aktor znakomicie bawił się, kreując posługującego się kwiecistą angielszczyzną bohatera. Na noże to nie jest kino wybitne, ale dostarczające wybitnej rozrywki.
7. Joker (reż. Todd Phillips)
[…] Tymczasem film Phillipsa zgarnął Złotego Lwa w Wenecji, z impetem wprowadzając kino komiksowe na salony, a wśród pierwszych recenzji trudno było znaleźć głosy negatywne. Dziś wiem, że nie był to przypadek – Joker to kino przez duże K, dzieło samostanowiące, które nie zawdzięcza swojego sukcesu komiksowemu pierwowzorowi. Owszem, postać Arthura Flecka po raz pierwszy pojawiła się w wersji rysunkowej, w premierowym wydaniu Batmana z 1940 roku, ale bohater filmu Phillipsa to niemal autonomiczna jednostka, która mogłaby z powodzeniem funkcjonować w całkowitym oderwaniu od komiksowego dziedzictwa.
[fragment recenzji]
6. Wysoka dziewczyna (reż. Kantemir Bałagow)
Współczesne kino rosyjskie w ostatnich latach ma się niezwykle dobrze – po sukcesach Andrieja Zwiagincewa ze znakomitymi filmami pokazali się m.in. Kirył Serebrenników i właśnie Kantemir Bałagow, autor Wysokiej dziewczyny. Inspirowany powieścią Swietłany Aleksijewicz Wojna nie ma w sobie nic z kobiety film zaledwie 28-letniego reżysera to diabelnie dojrzały portret cierpienia w różnym wydaniu – milczącego, płaczącego, a nawet bezczelnego; takiego, które popycha człowieka do rzeczy, których w normalnych okolicznościach by nie popełnił. Po ledwo co zakończonej II wojnie światowej Leningrad jeszcze nie zdążył się podnieść, a dwie przyjaciółki, tytułowa bohaterka Ija oraz Masza (Wiktoria Miroszniczenko i Wasilisa Perełygina), także muszą zmagać się z wojennym piętnem. Wysoka dziewczyna przywołuje na myśl na myśl dokonania filmowej rosyjskiej czernuchy spod znaku Aleksieja Bałabanowa, ale wzbogacone o poetycką estetykę Aleksandra Sokurowa, u którego kurs filmowy przechodził Kantemir Bałagow. Trudne, ale warte uwagi kino.
5. Green Book (reż. Peter Farrelly)
Po pierwszym seansie nie byłem szczególnie zachwycony, ale uświadomiłem sobie, że film Farrelly’ego wciąż ze mną „jest”, że wspominam niektóre sceny i dialogi. Drugi seans już całkowicie utwierdził mnie w przekonaniu, że Green Book to jeden z najprzyjemniejszych obrazów, jakie miałem okazję oglądać w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy – zabawny, wzruszający i, choć trochę naiwny, to na nowo wzbudzający wiarę w ludzi. To spora odmiana w dorobku Petera Farrelly’ego, znanego z mniej lub bardziej udanych, ale zawsze niezbyt ambitnych komedii – tym razem sprawdził się w repertuarze społeczno-obyczajowym i zasłużył na wysokie oceny. Green Book dotyka kwestii rasizmu i mitycznego „multi-kulti” i nawet jeśli robi to w typowo hollywoodzki, uproszczony sposób, jest wartościowym spojrzeniem na to, jak wyglądała niejednorodna etnicznie Ameryka jeszcze kilkadziesiąt lat temu.
[fragment recenzji]
4. Portret kobiety w ogniu (reż. Céline Sciamma)
Marianne (Noémie Merlant) jest zdolną malarką, która zostaje zatrudniona przez zamożną kobietę (Valeria Golino) do namalowania portretu jej córki Héloïse (znana z Nieznajomej dziewczyny Adèle Haenel). Nie jest to łatwe zadanie – obraz ma być prezentem dla przyszłego narzeczonego, bogatego młodzieńca z Mediolanu. Héloïse musi więc wyglądać na nim „zachęcająco”, a że jest raczej skomplikowaną osobowością, nie zamierza pozować do portretu. Marianne zostaje więc przedstawiona jako towarzyszka do spacerów i stopniowo zyskuje zaufanie Héloïse, jednocześnie budząc w sobie uczucia do jasnowłosej kobiety. Ich relacja nie jest typowa – sporo w niej dystansu, wyrachowanych gestów i błyskotliwych dialogów, ale gdzieś pod warstwą intelektualnej gry buzuje namiętność młodych kobiet, z których żadna nie wydaje się zadowolona ze swojego położenia. Znajdują zrozumienie w sobie nawzajem i obdarowują się najgłębszą miłością.
[fragment recenzji opublikowanej na Film.org.pl]
3. Kafarnaum (reż. Nadine Labaki)
Łzy napływają do oczu niemal przez cały seans filmu Nadine Labaki, a to dlatego, że dzięki Kafarnaum wreszcie rozumiemy, co czują dzieci, które przychodzą na świat w skrajnie ubogich rodzinach. Czy rodzice, którzy żyją w nędzy, powinni płodzić kolejnych potomków, skoro nie są w stanie spełnić ich najbardziej podstawowych potrzeb? Ten wzruszający dramat w naturalistyczny sposób przedstawia historię libańskiego chłopca Zaina, który na skutek okoliczności, w których przychodzi mu się wychowywać, staje się rozgoryczonym młodym przestępcą. Gdy dopada go ręka sprawiedliwości, on sam pragnie walczyć o sprawiedliwość i pozywa swoich rodziców do sądu za to, że€¦ wydali go na świat. Niezwykle realistyczna i, niestety, przygnębiająca wizja świata, w którym dzieci nie otrzymują opieki, na którą zasługują.
2. Złodziejaszki (reż. Hirokazu Koreeda)
Podczas gdy w Naszej młodszej siostrze czy Po burzy całość narracji dotyczyła relacji wewnątrz jednej lub pomiędzy dwiema rodzinami, w Złodziejaszkach Koreeda idzie nieco dalej, wplatając w swoją opowieść problem odpowiedzialności moralnej za zupełnie obce dziecko. Osamu (stały aktor Koreedy, Lily Franky) i Nobuyo (fenomenalna Sakura Andô) decydują się zostać rodzicami dla zaniedbanej dziewczynki, choć sami kradną, by przeżyć (nauczyli tego także swojego syna) i nie są najlepszym wzorcem. Jednak mimo niezbyt krystalicznej postawy są dla Yuri znacznie lepszymi opiekunami niż kiedykolwiek byli nimi jej biologiczni rodzice. Dziewczynka szybko odnajduje się w domu Osamu i Nobuyo, ale Koreeda nie zaplanował dla nich spokojnej przyszłości. Japoński reżyser doskonale równoważy emocje – wzruszających chwil jest tu równie wiele, co zabawnych sytuacji, nie brakuje nawet scen pełnych namiętności czy dramaturgii. Jak w życiu, Koreeda pokazuje w swym filmie wszystkie odcienie codzienności, dowodząc, że mimo blisko 56 lat na karku i 12 pełnometrażowych fabuł wciąż się rozwija i dojrzewa jako reżyser. Nie brakuje głosów, że Japończyk nakręcił właśnie swój najlepszy film i wyróżnienie go Złotą Palmą tylko potwierdza te opinie.
[fragment recenzji opublikowanej na Film.org.pl]
1. Parasite (reż. Joon-ho Bong)
Parasite rozpoczyna się jak komedia, z czasem zamienia się w thriller, by momentami stawać się pełnoprawnym horrorem. Jednocześnie zawiera w sobie pogłębiony komentarz społeczny, będąc przyczynkiem do dyskusji na temat klasowości. Cała historia zanurzona jest zaś w aurze filmu psychologicznego, w którym bohaterowie zdają się nigdy nie zdradzać swej prawdziwej natury – dzięki temu Parasite jest filmem nieprzewidywalnym, zaskakującym, skrywającym warstwy, których odkrywanie stanowi największą frajdę. Joon-ho Bong potwierdza, że jest dziś jednym z najciekawszych filmowców nie tylko w Azji, ale w całym światowym kinie. Złota Palma w tym roku nie mogła trafić do nikogo innego.
[fragment recenzji]
———-
HONORABLE MENTIONS
Vice, reż. Adam McKay
Faworyta, reż. Yorgos Lanthimos
Alita: Battle Angel, reż. Robert Rodriguez
Midsommar. W biały dzień, reż. Ari Aster
Toy Story 4, reż. Josh Cooley
Klaus, reż. Sergio Pablos, Carlos MartÃnez López
Rocketman, reż. Dexter Fletcher
To my, reż. Jordan Peele
Le Mans ’66, reż. James Mangold
Irlandczyk, reż. Martin Scorsese
Zombieland: Kulki w łeb, reż. Ruben Fleischer