T-Mobile Nowe Horyzonty to festiwal, którego nie sposób podsumować w sposób obiektywny – nawet gdyby udało mi się obejrzeć maksymalną liczbę tytułów (1 film otwarcia + 50 w zasadniczej części festiwalu), i tak byłby to zaledwie ułamek tego, co wrocławska impreza ma do zaoferowania. Dlatego spośród tych ledwie 30 filmów obejrzanych podczas 15. edycji Nowych Horyzontów postanowiłem stworzyć ranking wysoce subiektywny, ale doskonale odzwierciedlający to, co dla mnie we współczesnym kinie najistotniejsze:
1. Nasza młodsza siostra – film ponadczasowy, uniwersalny, pięknie humanistyczny. Hirokazu Koreeda opowiada o trudnych emocjach w sposób ciepły, przystępny, pozbawiony patosu. Siedząc na sali kinowej miałem wrażenie, że oto oglądam najnowsze dzieło zmartwychwstałego Ozu.
2. The Lobster – Giorgos Lanthimos udowadnia, że jego wyobraźnia nie ma granic. Doskonały pomysł i takaż realizacja, a brawa należą się także – jeśli nie przede wszystkim – za wspaniały dobór obsady, która w całości wykonuje wyśmienitą robotę. Czarna komedia w najlepszym stylu.
3. Amy – nie jestem fanem dokumentalnych wyciskaczy łez, bo odbieram to jako żerowanie na ludzkim współczuciu. Tym razem jednak byłem bardzo poruszony – dowiedziałem się wiele o Amy Winehouse, której twórczości nie byłem fanem, i jeszcze długo po seansie współczułem tej zagubionej, przedwcześnie zmarłej dziewczynie. W kategoriach kina dokumentalnego jedno z lepszych dzieł ostatnich lat.
4. Widzę, widzę – co powstanie, gdy ducha hanekowskiej paranoi zanurzymy w arthouse’owej estetyce? Znakomity, wysmakowany thriller psychologiczny, z bohaterami intrygującymi i odpychającymi jednocześnie. Severin Fiala i Veronika Franz, stali współpracownicy Ulricha Seidla, idealnie trafili w gusta nowohoryzontowej widowni, która przyznała im Nagrodę publiczności.
5. Zupełnie Nowy Testament – uroczo obrazoburcza komedia Jaco van Dormaela pokazuje nam co by było, gdyby Bóg przyjął ludzką postać i zamieszkał na Ziemi. Konkretnie – w Brukseli, na szczycie obskurnego bloku. Surrealizm w najlepszym wydaniu, doskonale zagrany, opowiedziany i sfotografowany.
6. Moja matka – Nanni Moretti znów opowiada o niezwykle silnej relacji rodzinnej, choć tym razem – inaczej niż w Pokoju syna – strata bliskiej osoby jest spodziewana i nieuchronna. Włoski mistrz komediodramatu znowu prezentuje firmową mieszankę wzruszeń i inteligentnego dowcipu.
7. Reality – Quentin Dupieux – i wszystko jasne. Szalony reżyser po raz kolejny zaprasza do świata absurdu, w którym ja czuję się wyśmienicie. I choć jego najnowsze dzieło to film o wiele bardziej „normalny”, po seansie czułem się pozytywnie skołowany.
6. Płomień – Syllas Tzoumerkas dał się poznać z jak najlepszej strony, gdy kilka lat temu debiutował znakomitą Ojczyzną. We Wrocławiu jest już prawie stałym bywalcem, z czego skwapliwie skorzystałem (wywiad wkrótce!). Jego kolejny film jest fascynującym studium namiętności i emocji w czasach kryzysu, który, pomimo usilnych starań bohaterów, wtargnie w ich życie niczym tytułowy żywioł.
7. Na jej miejscu – jeden z najtrudniejszych i najbardziej wstrząsających filmów tegorocznej edycji i kolejny znakomity tytuł z Azji. Południowokoreańsko-kanadyjska koprodukcja zabiera nas w świat trudnych kobiecych emocji związanych z macierzyństwem – w jednym przypadku niechcianym, w drugim nieosiągalnym. Albert Shin stworzył piękny, trudny film o poszukiwaniu kobiecego spełnienia w nieprzyjaznym dla kobiet społeczeństwie.
8. Czerwony pająk – o fabularny debiut Marcina Koszałki byłem spokojny, dlatego zupełnie nie zdziwiło mnie, że ten antykryminał hipnotyzuje niezwykłą formą, dbałością o inscenizacyjne detale i doskonałą grą aktorską.
9. Stopniowanie – kilkanaście kobiet zamkniętych w salonie fryzjerskim pośrodku Strefy Gazy, każda o innym pochodzeniu: społecznym, religijnym, etnicznym. Zamknięcie formy powoduje wyzwolenie treści – kobiety skaczą sobie do gardeł i przeżywają osobiste dramaty. W tle tych konfliktów personalnych rozgrywa się dużo poważniejszy, militarny. Esencjonalne, żywe kino braci Araba i Tarzana Nasserów wzrusza i frapuje, dając niespotykany dotąd wgląd w rzeczywistość Strefy Gazy.
10. Electric Boogaloo – podtytuł w zasadzie mówi wszystko. Niesamowita historia Cannon Films jest naprawdę niesamowita, a w dodatku podszyta jest niewyobrażalną ilością nostalgii rodem z mojego magnetowidu marki Onkyo.