Zygmunt Miłoszewski nie ma szczęścia do ekranizacji swych dzieł. Najpierw Jacek Bromski koncertowo zepsuł w kinie jego Uwikłanie, zaś w tym roku polscy widzowie mogli obejrzeć Ziarno prawdy w reżyserii Borysa Lankosza, okrzykniętego wizjonerem rodzimego kina po sukcesie Rewersu. Od premiery tamtego filmu minęło aż 6 lat, ale mimo to wydaje się, że reżyser nie poświęcił interpretacji prozy Miłoszewskiego wystarczająco dużo czasu.
Debat na temat konfliktu pomiędzy ekranizacją a jej literackim pierwowzorem było już tyle, że zagadnienie to znudziło się już chyba wszystkim. A jednak każdy, kto staje w obliczu skonfrontowania owoców pracy reżysera i pisarza musi, chcąc nie chcąc, dodać także swój głos do tych niekończących się dyskusji. I jest to rola niewdzięczna, zwłaszcza wtedy, kiedy miało się okazję poznać zarówno oryginał, jak i jego reinterpretację. Ziarno prawdy na papierze było rasowym, zanurzonym w mistycznej atmosferze Sandomierza kryminałem, w którym tropy mylone były tak często, jak często prokurator Teodor Szacki wypijał paskudną kawę. Przenosząc tę historię na ekran, Lankosz poszatkował ją doszczętnie i ograniczył do formy niespójnej migawki, ledwie zarysowującej bohaterów i złożoność zagadki, której stali się elementami.
Ziarno prawdy to druga część trylogii o prokuratorze Szackim, prawdziwej gwieździe polskiego wymiaru sprawiedliwości, którego bez zbytniej przesady nazwać można prawniczym superbohaterem. Noszący garnitur niczym trykot, protagonista trylogii Miłoszewskiego nie należy do najprzyjemniejszych osobników, ale skrywa w sobie nieskończone pokłady charyzmy i błyskotliwości, których zabrakło jego ekranowej wersji. Robert Więckiewicz to aktor, którego solidności nie sposób kwestionować, jednak zagrał Szackiego tak, jakby zupełnie nie zrozumiał tej postaci. Jego cynizm i gniewny styl bycia są mechaniczne i wyuczone, a nie naturalne i przekonujące. Sztucznie prezentują się także relacje bohatera z innymi postaciami, nade wszystko zaś razi to, w jaki sposób prokurator dochodzi do kluczowych dla sprawy rozwiązań. To, co w książce było złożonym procesem, w filmie ograniczone zostało do formy zaskakującej iluminacji, tyleż raptownej, co niezrozumiałej.
Być może w obiektywnym odbiorze filmu Lankosza przeszkadza mi bagaż czytelniczego przeżycia, jednak chyba nawet najbardziej otwarte głowy dostrzegą, że ze wspaniałej powieści uczyniono teledyskową w formie historyjkę, w której najefektowniejsze sceny z kart książki stają się ledwie mignięciem, a relacje postaci niemal nie istnieją. Zabrakło mi większego udziału Magdaleny Walach, którą uważam za utalentowaną i atrakcyjną, ale jednak niespełnioną aktorkę. Twórcy ekranizacji Ziarna prawdy nie pozwolili jej postaci, nieco zahukanej Basi Sobieraj, prawdziwie zaistnieć, odbierając jej ważną dla rozwoju postaci Szackiego rolę. I choć rozpocząłem swój wywód od zauważenia pechowości Zygmunta Miłoszewskiego, to tym razem pisarz ponosi część winy za niepowodzenie tego przedsięwzięcia – jest przecież współautorem scenariusza, nad którym pracował razem z reżyserem. Tym razem więc – inaczej niż w przypadku Uwikłania – miał bezpośredni wpływ na to, jak jego dzieło będzie wyglądać na ekranie. Niewiele jednak udało mu się zdziałać.
Brak chemii pomiędzy aktorami, a także bezpłciowe potraktowanie materiału źródłowego to niejedyne grzechy kinowego Ziarna prawdy. Czekając na premierę DVD (filmu nie udało mi się zobaczyć w kinie), zastanawiałem się nad tym, jak Lankosz sportretował drobiazgowo opisany przez Miłoszewskiego Sandomierz. Byłem pewien, że wizja ta niewiele będzie miała wspólnego z telewizyjnym wizerunkiem miasta ze znanego serialu o polskim księdzu i nie pomyliłem się. Problem polega na tym, że Ziarno prawdy nie przypomina serialowego Sandomierza dlatego, że prawie wcale go nie pokazuje. Krótkie ujęcia trudnych do rozpoznania pagórków czy niezidentyfikowanych schodów niewiele mówią o mieście, które ze względu na swoje położenie bywa nazywane małym Rzymem.
Poczucie zmarnowanego potencjału to główne wrażenie, jakie towarzyszy widzowi zapoznanemu ze świetnym dziełem Zygmunta Miłoszewskiego po seansie jego ekranizacji. Ale nie tylko jemu. Także wszystkim tym, którzy pragnęli obejrzeć niebanalną, dobrze skonstruowaną historię, w której wszystkie elementy mają swoje właściwe miejsce. Tak było na papierze, na ekranie jest już tylko szybko i powierzchownie.
Tytuł: Ziarno prawdy
Premiera: 30.01.2015
Reżyseria: Borys Lankosz
Scenariusz: Borys Lankosz, Zygmunt Miłoszewski
Zdjęcia: Łukasz Bielan
Muzyka: Abel Korzeniowski
Obsada: Robert Więckiewicz, Jerzy Trela, Magdalena Walach, Aleksandra Hamkało, Krzysztof Pieczyński, Andrzej Zieliński, Modest Ruciński, Iwona Bielska, Arkadiusz Jakubik, Lech Dyblik, Piotr Głowacki