Są twórcy, którzy w szczególnie ujmujący sposób potrafią opowiadać o nawet najtrudniejszych relacjach międzyludzkich. Do głowy przychodzi mi Jason Reitman, Sam Mendes, Sarah Polley i kilku innych twórców. Każdy z Was potrafiłby taką listę uzupełnić o inne mniej lub bardziej znane nazwiska. W tej drugiej grupie – reżyserów niecieszących się jeszcze dużą popularnością – umiejscowiłbym Davida Owena Russella, którego drugie imię zwykło się skracać do inicjału. Twórca, który wyrósł z nurtu amerykańskiego kina niezależnego, poprzez dzieła takie jak Fighter, Poradnik pozytywnego myślenia czy będące świeżo po premierze American Hustle, osiągnął komercyjny sukces i jest na dobrej drodze, by otrzymać czwartą nominację do Oscara, a może nawet zgarnąć rycerza za reżyserię.
Biorąc pod uwagę, że do niedawna dla wielu widzów był zupełnie anonimowy, aż trudno uwierzyć, że swój pierwszy film krótkometrażowy nakręcił w 1987 r., zaś jego debiut w pełnym metrażu nastąpił kolejne siedem lat później. Był to jednak debiut w kategoriach kina niezależnego iście spektakularny, bowiem Spanking the Monkey przyniósł Russellowi Independent Spirit Award oraz laur w Sundance, czyli dwa bodaj najważniejsze wyróżnienia jakie w Stanach może otrzymać twórca spoza mainstreamu. Wbrew oczekiwaniom 36-letni wówczas David O. Russell nie rozpoczął zawrotnej kariery, nie został też guru indie-filmowców. Trzy kolejne fabuły, Igraszki z losem, Złoto pustyni i Jak być sobą, nakręcone w latach 1996-2004, były raczej dowodem na sprawność reżyserskiego warsztatu niż potwierdzeniem wybitnego talentu. Dopiero 2010 r. i świetny Fighter przyniósł rodowitemu nowojorczykowi splendor i pierwszą ze wspomnianych trzech nominacji do Oscara za reżyserię.
Dalsza część tekstu w serwisie Film.org.pl.