Chciałbym podziękować reżyserowi Paulowi Feigowi i scenarzystkom Kristen Wiig (również odtwórczyni głównej roli) i Annie Mumolo. Dzięki nim przekonałem się bowiem, że oglądanie filmu może wywoływać fizyczny ból.
Jeżeli myśleliście, że amerykańskie komedie osiągnęły już szczyty obrzydliwości i kretynizmu, musicie zrewidować swoje przekonania. Druhny to bowiem absolutny rekord pod względem ilości gagów nawiązujących do genitaliów, wypróżniania się, seksu i innych górnolotnych tematów. Co wrażliwsze osoby mogą mocno odchorować seans z obrzydliwymi druhnami. Śmiech wywoływało we mnie politowanie wobec prymitywizmu humoru zastosowanego w filmie Feiga, bo pod jego ciężarem trudno było znaleźć fabułę.
A o niej też nie warto pisać. Historia życiowej ofermy Annie, która o względy swojej przygotowującej się do ślubu przyjaciółki walczy z idealną Helen (Rose Byrne), a w międzyczasie poznaje miłość swego życia, nie zasługuje na coś więcej, niż wzmiankę. To przykre, ale film, który miał być komedią romantyczną, nie ociera się nawet ani o komedię ani o romans.
Nie mogę uwierzyć, jak udało się zebrać taką ilość odmóżdżających żartów, że stworzono z nich 130-minutową gehennę dla widza. Czapki z głów, panie i panowie. Uderzyć z hukiem w dno też trzeba umieć.
Tytuł: Druhny
Tytuł oryginalny: Bridesmaids
Premiera: 28.04.2011
Reżyseria: Paul Feig
Scenariusz: Kristen Wiig, Annie Mumolo
Zdjęcia: Robert D. Yeoman
Muzyka: Michael Andrews
Obsada: Kristen Wiig, Maya Rudolph, Rose Byrne, Wendi McLendon-Covey, Ellie Kemper, Melissa McCarthy, Chris O’Dowd, Jon Hamm