O apartheidzie trudno jest mówić, a tym trudniej tworzyć, gdyż jest to jeden z najpodlejszych przejawów ludzkiego zła w XX wieku. Dowodzi tego Stander – film Bronwena Hughesa z Thomasem Jane w roli głównej, w którym niełatwy temat próbowano przemycić pod pozorem historii kryminalno-komediowej. Czy się udało?
Andre Stander to znakomity detektyw z Johannesburga, który ma posłuch wśród kolegów i zaufanie przełożonych. Gdy rasowe konflikty w RPA zaostrzają się, Andre razem z kolegami pacyfikują grupę afrykańskich bojowników. Giną ludzie. Afrykanerzy próbują usprawiedliwiać tę zbrodnię, ale Stander wie – zabijał ludzi, których nie miał prawa zabić
I gdy detektyw zmaga się z ogromnym poczuciem winy i depresją, staje się coś dziwnego – wyrzuty sumienia kierują Standera na przestępczą drogę. Czy jest to forma zadośćuczynienia, chęć zemsty na systemie, który kazał policjantowi zabijać niewinnych? Ta teoria potwierdzona zostaje dialogami w kilku scenach filmu, brzmi jednak nadal niedorzecznie. Napady na banki jako forma pokuty? Pomsta za poległych cywili? To raczej chęć wzbogacenia się w stylu Bonnie i Clyde niż autentyczna forma odkupienia winy.
Film Hughesa próbuje udawać drugie dno, tworzy iluzję filmu zaangażowanego. W efekcie próba stworzenia obrazu wiarygodnie i dramatycznie ukazującego problematykę świata apartheidu wypadła mocno niezdarnie. I choć Thomasa Jane’a, Davida O’Harę i Dextera Fletchera ogląda się dobrze, Standera z morza przeciętnych produkcji nie wyróżnia zupełnie nic.
Tytuł: Stander
Premiera: 06.09.2003
Reżyseria: Bronwen Hughes
Scenariusz: Bima Stagg
Zdjęcia: Jess Hall
Muzyka: David Holmes
Obsada: Thomas Jane, David O’Hara, Dexter Fletcher, Deborah Kara Unger