Gere’yzm? Brzmi to nienajlepiej, jeszcze gorzej wygląda. Ale z pewnością można pokusić się o wyodrębnienie z nurtu kina obyczajowego kierunku związanego właśnie z Richardem Gere. Do żadnego bowiem ze współczesnych aktorów nie pasuje lepiej etykieta: amant.
Amerykański żigolak, Pretty Woman, Uciekająca panna młoda, Dr T i kobiety – wspólnym mianownikiem tych obrazów jest podszyta romansem fabuła i Gere właśnie. Przynajmniej jeden z tych tytułów zyskał w swoim gatunku miano kultowego, wszystkie natomiast prezentowały wyjątkowo przyzwoity poziom. W świecie, w którym każdego miesiąca zalewani jesteśmy komediowo-romantycznym chłamem, filmy z Gerem wyróżniają się dojrzałym humorem, przyjemnymi dialogami i grą aktorską, która nigdy nie schodzi poniżej dobrego poziomu. I choć obrazy nie wymykają się hollywoodzkiej słodyczy, filmy takie, jak Noc w Rodanthe ogląda się bardzo dobrze.
Partnerką srebrnowłosego amanta w filmie George Wolfe’a jest kolejna dobrze znana z dojrzałych komedii romantycznych postać – Diane Lane. Wciela się w matkę dwójki dzieci, będącą w separacji z niewiernym mężem. Adrienne właśnie ma zastąpić swoją przyjaciółkę w zarządzaniu leżącym nad samym morzem niewielkim hotelem, gdy mąż prosi ją o wybaczenie i deklaruje chęć poprawy. Kobieta postanawia poświęcić czas spędzony w hotelu na zastanowienie się nad swoim życiem uczuciowym. Nie musi martwić się o nadmiar obowiązków, gdyż w hotelu melduje się jeden jedyny gość. Kiedy jednak okazuje się on niezwykle przystojnym i interesującym mężczyzną, Adrienne zapomina o propozycji męża. Zatraca się w romansie, o jakim zawsze marzyła, a którego nigdy nie chciałaby zakończyć.
Noce w Rodanthe poruszają jeszcze jeden bardzo ważny wątek – empatii i współczucia. Ukochany Adrienne, Paul Flanner, jest bowiem chirurgiem, który podczas operacji stracił pacjentkę, której nie powinien był stracić. Na wyspę, gdzie poznaje Adrienne, wyrusza, by spotkać się z mężem zmarłej. Aby uzyskać jego przebaczenie, będzie musiał zrozumieć jego ból i nauczyć się współczucia.
Jeden z użytkowników na imdb.com zarzucił tej historii, że jest nierealistyczna. Zastanawiam się jednak, czy w obrębie tego gatunku niewiarygodność opowieści to wada czy zaleta. Noce w Rodanthe to film oparty na prozie Nicholasa Sparksa, ale autorką pierwowzoru mogłaby być równie dobrze Danielle Steel. Ten typ kina ma być wymyślony, przesłodzony, marzycielski. Jest bowiem skierowany przede wszystkim do kobiet, a te, jak wiadomo, wystarczająco często zadowalają się życiem dalekim od ich wyobrażeń. Zostawmy im choć kino.
Martwi mnie jedynie podejrzane podobieństwo Nocy do Listu w butelce z Kevinem Costnerem i Robin Wright, również opartym na powieści Sparksa. Może czas skończyć z adaptacjami książek tego autora? Wtórność, drodzy państwo, wtórność.
Tytuł: Noce w Rodanthe
Tytuł oryginalny: Nights in Rodanthe
Premiera: 26.09.2008
Reżyseria: George C. Wolfe
Scenariusz: Ann Peacock, John Romano, na podstawie powieści Nicholasa Sparksa
Zdjęcia: Affonso Beato
Muzyka: Jeanine Tesori
Obsada: Diane Lane, Richard Gere, Viola Davis, Christopher Meloni, Scott Glenn, Mae Whitman, James Franco