Nie lubię recenzować filmów, o których pisze się wszędzie – od odsądzających od czci i wiary komentarzy z Małego Gościa Niedzielnego po kwartalny biuletyn Koła Zainteresowań Manualnych z Koziej Wólki. Bo co mądrego jeszcze można powiedzieć na temat Galerianek? Pewnie już nic, dlatego nie zdziwcie się, jeśli będzie głupio.
Katarzyna Rosłaniec (nie rozumiem, dlaczego dorosła kobieta określa siebie per Kasia) długo szukała w polskim społeczeństwi najbardziej jaskrawej patologii, najniesmaczniejszej kontrowersji. Myślała, myślała i wymyśliła. Dziecięca prostytucja – wymyśliła. A w tym samym worku brak wychowania przez rodziców, konsumpcjonizm, okrucieństwo młodocianych przestępców w gimnazjum, słabnąca z roku na rok psychika nastolatków. Sporo jak na debiut. No i nie udźwignęła tego wszystkiego Rosłaniec. Owszem, znalazła dobre aktorki, ale poza setkami przekleństw, które włożyła w ich usta, nie musiały się młode dziewoje wykazywać się niczym szczególnym. W zasadzie, to nie wiadomo na czym skupia się w Galeriankach narracja – na miłości Ali i Michała, na prostytucji Mileny, wynikającej z braku nadzoru rodzicielskiego czy może na obsesji posiadania, która dopada nawet gówniarzy. Film Rosłaniec nie jest czytelny, atakuje obrazami, ale pod nimi jest już tylko fabularny mętlik, opatrzony muzyką okropnie modnego ostatnimi czasy Ostrego i plugawstwami padającymi z ust galerianek.
To jest debiut roku? Chyba nie bez powodu martwimy się o rodzime kino.
Galerianki; premiera: 25.09.09; reżyseria: Katarzyna Rosłaniec; scenariusz: Katarzyna Rosłaniec; obsada: Anna Karczmarczyk, Dagmara Krasowska, Dominika Gwit, Magdalena Ciurzyńska, Izabela Kuna, Artur Barciś, Franciszek Przybylski