Trudno się oszukiwać, że kontynuacje filmowych serii, powstające po dziesięcioletniej przerwie, mają służyć czemuś więcej niż tylko odkurzeniu dawnych gwiazd i zaspokojeniu ich ambicji. Tym razem to Will Smith, niewidziany na ekranach od 4 latach, poczuł potrzebę przypomnienia się widzom i zgarnięcia kilku milionów dolarów. Przyszło mu to dość łatwo, gdyż Faceci w czerni III w sposób najprostszy z możliwych eksploatują charakterystyczny styl serii, nie wprowadzając przy tym żadnych szczególnych innowacji.
Pierwszą zauważalną zmianą jest oczywiście znikomy udział Tommy’ego Lee Jonesa. Doświadczony aktor, zdecydowanie bardziej ostatnio zajęty niż jego 20 lat młodszy filmowy partner, pojawia się w trzeciej odsłonie serii w ledwie kilku scenach. Jego postać jednak stanowi clue fabuły – z księżycowego więzienia ucieka morderca Borys Zwierz, a jego pierwszym celem jest właśnie agent K, który przed czterdziestoma laty pozbawił złoczyńcę ręki i posadził za kratami. Teraz Borys postanawia cofnąć się w czasie, by zgładzić dzielnego funkcjonariusza i udaremnić aktywację specjalnego systemu zabezpieczeń Ziemi. Wydaje się, że tym razem zło triumfuje – K znika ze współczesności, a kreowany przez Smitha J z przerażenie stwierdza, iż właśnie inwazji na naszą planetę dokonują pobratymcy Borysa. Młodszy z dwójki agentów postanawia zatem przenieść się jeszcze dalej w przeszłość, by udaremnić plan zabójcy z kosmosu.
Historia dość zagmatwana w opisie na ekranie prezentuje się dużo prościej – bohaterski J bez zastanowienia wyrusza na ratunek doświadczonemu partnerowi, nie bacząc na zagrożenie. To jednak wydaje się nie być szczególnie poważne – Facetach w czerni III nawet najbardziej bezwzględny morderca jest postacią bezgranicznie groteskową i, choć trup ściele się gęsto, nie wzbudza strachu. Nie można oprzeć się wrażeniu, że trzecia część trylogii Barry’ego Sonnenfelda jest tak naprawdę bajką dla trochę starszych dzieci – agenci nawet z najcięższych starć wychodzą bez szwanku niczym bohaterowie kreskówek Warner Bros, a ich perypetie przypominają mieszankę Powrotu do przyszłości z Pogromcami duchów. W poprzednich częściach serii mieliśmy do czynienia z większą dawką czarnego humoru i ciętych dialogów, dlatego fanów serii ten zdecydowany zwrot w stronę kina familijnego prawdopodobnie nie zachwyci.
Sam Smith, bądź co bądź główny bohater filmu, stracił już młodzieńczy urok i nie bawi tak, jak dawniej. Wciąż obecny w jego grze luz nie jest już naturalną cechą, a raczej wymuszonym elementem doskonale znanego aktorskiego emploi. Gwiazdor nie podzielił jeszcze losu Eddiego Murphy’ego, który z pozycji czołowego afroamerykańskiego aktora komediowego spadł na samo dno, jeśli jednak zapowiedziana trzecia część Bad Boys, innej popularnej serii z jego udziałem, okaże się niewypałem, Will może już nie wrócić na hollywoodzki piedestał. Na razie jednak może być spokojny – dzięki zupełnie udanej współpracy, jaką nawiązał z Joshem Brolinem, Faceci w czerni III stanowią zadowalającą rozrywkę, która osiągnęła duży sukces w światowym box-office. Na tyle duży, by seria o agentach w czarnych garniturach za kilka lat stała się tetralogią.
A jeśli nadal zastanawiacie się nad obejrzeniem filmu Sonnenberga, poszukajcie scen z udziałem Michael Stuhlbarga – jego rola jest po prostu rewelacyjna!
Tytuł: Faceci w czerni III
Tytuł oryginalny: Men in Black 3
Premiera: 14.05.2012
Reżyseria: Barry Sonnenfeld
Scenariusz: Etan Cohen
Zdjęcia: Bill Pope
Muzyka: Danny Elfman
Obsada: Will Smith, Tommy Lee Jones, Josh Brolin, Jemaine Clement, Emma Thompson, Michael Stuhlbarg, Mike Colter, Michael Chernus, Alice Eve