Aki Kaurismäki ma dar; dar opowiadania pięknych historii o istocie człowieczeństwa. Snując opowieści o zwyczajnych-niezwyczajnych, dociera do sedna najważniejszej sprawy – jak być człowiekiem. Odpowiedzi na to niezwykle trudne pytanie udziela nam Marcel, Człowiek z Hawru.
Odtwarzany przez André Wilmsa prosty pucybut jest kwintesencją najprostszych, a zarazem najszlachetniejszych cech człowieka. Jest pracowity, ale lubi przyjemności; jest prawdomówny, ale wie, jak kłamać w imię wyższych celów; jest biedny, ale ostatnią kromką chleba podzieli się z bardziej potrzebującym. Zwykły pucybut epitomizuje ostatnie prawdziwe wartości, jakie jeszcze zachowała ludzkość.
Historia Marcela, nosząca wiele znamion komedii omyłek, bawi i wzrusza. Narracja Kaurismäkiego serwuje widzowi sinusoidę wszelkiego rodzaju łez – tych powodowanych szczęściem, ale i tych wywołanych wzruszeniem. Nie obawiajcie się jednak – Człowiek z Hawru to ani wypchana na siłę żartami komedyjka ani tym bardziej ckliwy melodramat. To obraz rozważnie kroczący pomiędzy tymi dwiema skrajnościami, uzyskujący efekt wspaniałej, acz wyważonej mieszanki najlepszych elementów tych gatunków.
Kilkudziesięcioletni Marcel Marx mieszka ze swoją żoną Arletty. Z trudem wiążą koniec z końcem, ale żyją z godnością, próbując przetrwać z dnia na dzień. On zarabia marne pieniądze czyszcząc buty eleganckim przechodniom, ona zajmuje się domem. Mieszkają w portowym Hawrze, gdzie ludzie dobrze się znają i z reguły wzajemnie sobie pomagają. Pewnego razu Marcel spotyka w porcie nastoletniego Idrissę, chłopaka z Afryki, który nielegalnie dostał się do Francji na pokładzie statku. Młodzian opowiada nowemu przyjacielowi swoją historię – Idrissa chce dostać się do Anglii, gdzie osiedliła się jego matka. Marcel postanawia pomóc zagubionemu dziecku, mimo depczącego im po piętach komisarza Monet.
Historia ta, choć porusza kilka ważkich tematów, opowiedziana jest w sposób lekki i nie do końca związany z rzeczywistością. Marcel nie przejmuje się swoimi problemami, a gdy spotyka kogoś w trudniejszej sytuacji – w dodatku dziecko, którego niegdy nie miał – rzuca wszystko, by znaleźć rozwiązanie. Na szczęście pomagają mu przyjaciele, których – jak się okaże – ma więcej, niż się spodziewał.
Lekkość formy widoczna jest przede wszystkim w jawnie przerysowanej grze aktorskiej – szczególnie Arletty (w tej roli Kati Outinen) – i ciętym, absurdalnym nieco humorze. Hawr, trochę brudny i podniszczony, ma w sobie więcej uroku niż wszystkie paryskie salony razem wzięte. Tutaj ludzie są dla siebie ludźmi, choć przecież nie zawsze byli wobec siebie fair. Gdy jednak w grę wchodzi wyższy cel, potrafią się zjednoczyć.
Oto Kaurismäki w najlepszej formie – rozśmieszający, nieco oderwany i kpiący, ale pokrzepiający. I właśnie z uczuciem ciepła w sercu i duszy opuściłem kinową salę.
Tytuł: Człowiek z Hawru
Tytuł oryginalny: Le Havre
Premiera: 17.05.2011
Scenariusz i reżyseria: Aki Kaurismäki
Zdjęcia: Timo Salminen
Muzyka: Tero Malmberg
Obsada: André Wilms, Kati Outinen, Jean-Pierre Darroussin, Blondin Miguel, Elina Salo, Evelyne Didi, Quoc Dung Nguyen