Już od pierwszych medialnych wzmianek Mank uchodził za projekt, który może być jednym z najważniejszych filmowych wydarzeń 2020 roku. I to nie tylko ze względu na osobę reżysera Davida Finchera, który zawsze gwarantuje wysoką jakość, ale i sam temat, bo historia jednego z największych dzieł w historii Hollywood to nie lada kąsek dla kinomanów. Konkretniej, Mank opowiada o Hermanie J. Mankiewiczu, którego scenariusz do Obywatela Kane’a został nagrodzony Oscarem. I jest to opowieść godna Złotej Ery Hollywood.
Tak pewnego siebie, bezczelnego i ambitnego debiutanta Fabryka Snów nie widziała ani wcześniej, ani później – 26-letni Orson Welles filmem o Charlesie Fosterze Kanie przeszedł do historii kina, ale nie zrobiłby tego, gdyby nie fenomenalny scenariusz Hermana „Manka” Mankiewicza, kilkanaście lat starszego alkoholika, autora wielu skryptów i częstego kontrybutora (był członkiem zespołu scenariuszowego m.in. przy Czarnoksiężniku z Oz). Mank nigdy wcześniej jednak nie błysnął geniuszem na tyle, by można było spodziewać się po nim scenariusza tak monumentalnego jak ten do Obywatela Kane’a. Fincher w swojej wnikliwej biografii kopiuje narracyjny rytm owego scenariusza, ukazując Hermana Mankiewicza nie tylko podczas procesu twórczego, ale też w licznych, niewprowadzanych chronologicznie retrospekcjach. Pozwalają one znacznie lepiej poznać bohatera, który u progu lat 40., pracując nad skryptem do Obywatela Kane’a, był już człowiekiem ze znacznym życiowym „przebiegiem”. Wspomniane sekwencje wspomnieniowe ukazują Manka w wielu kluczowych momentach jego życia, ale najistotniejszym wydaje się ten, w którym poznał Williama Randolpha Hearsta, amerykańskiego magnata medialnego, na którym Mankiewicz wzorował się, tworząc postać Charlesa Fostera Kane’a.
Przyznam, że nie spodziewałem się, że tak dużo będzie w Manku polityki i ideologii. Wiele z wątków retrospektywnych oscyluje wokół kwestii ideologicznych – jedną z istotnych ścieżek narracyjnych są wybory gubernatora Kalifornii z 1934 roku, w których mierzyli się republikanin Frank F. Merriam i socjalista/demokrata Upton Sinclair, a także wymierzona w Sinclaira kampania zorganizowana przez niektórych możnowładców Hollywood. To przerażające, jak wiele wspólnego ten wątek ma ze współczesnością, w której ataki hejtu stały się normą, a w polityce górę bierze motto „wszystkie chwyty dozwolone”. Mank, choć nie jest świętoszkiem, jest w filmie Finchera trochę ostatnim sprawiedliwym, trochę – choć zabrzmi to jak oksymoron – pasywnym aktywistą. Wie, co jest nie tak z Hollywood i Ameryką, ale milczy i gra dalej w tę grę, w której można zostać zniszczonym w mgnieniu oka, jeśli tylko nadepnie się na odcisk niewłaściwej osobie. Mankiewiczowi jednak, mimo że niebezpiecznie pogrywa zarówno z Hearstem, jak i Louis B. Mayerem, współzałożycielem wytwórni MGM, udaje się wyjść cało z nierównej walki z rekinami Hollywood. Swoje frustracje skumulował jednak w scenariuszu Obywatela Kane’a, którego powstaniu wielu ludzi starało się zapobiec.
Wcielający się w tytułowego bohatera Gary Oldman ponownie dostarcza godną Oscara kreację, tworząc postać niejednoznaczną: alkoholika, ale idealisty; wiecznie flirtującego, ale wiernego żonie; chałturzącego byle gdzie, ale skrywającego ogromny talent. Mank to postać ujmująca, choć nieustannie popełniająca błędy: z jednej strony Hollywood zna jak własną kieszeń, z drugiej wciąż nie potrafi pogodzić się z panującymi w nim układami. Stawia się przez to ciągle w pozycji „tego niewygodnego”, kogoś, z kim trudno się pracuje. Jednak dzięki licznym retrospekcjom i kontekstowi zapewnionemu przez postaci drugoplanowe, zyskujemy pełniejszy portret głównego bohatera, dziś już nieco zapomnianego, ale dzięki scenariuszowi do jednego z największych dzieł amerykańskiej kinematografii niezwykle zasłużonego. Niejako z definicji jest też film Davida Finchera przepięknym hołdem dla tamtej epoki kina, choć już niekoniecznie dla tych, którzy tę epokę współtworzyli – wielcy Hollywood, jak wspomniany Mayer czy Irving Thalberg, ukazani są tu jako bezduszni politykierzy, bardziej zainteresowani wpływami niż kinem. Można zastanawiać się, czy to nie za daleko idąca polityczna interpretacja tamtych czasów, ale ufam, że Fincher poświęcił odpowiednio dużo czasu na research, by nie ryzykować zafałszowania obrazu tamtej epoki.
Cieszę się, że Mank powstał, bo nie tylko pozwala poznać część kulisów powstawania dzieła, które przez wielu jest uznawane za najlepszym film w historii, ale też przybliża sylwetkę twórcy, o którym sam wiedziałem niewiele. Mam nadzieję, że jedna z najnowszych produkcji Netfliksa zachęci widzów do poznawania klasyki Hollywood, także tej mniej znanej niż Obywatel Kane.
8/10
Tytuł: Mank
Premiera: 13.11.2020
Reżyseria: David Fincher
Scenariusz: Jack Fincher
Zdjęcia: Erik Messerschmidt
Muzyka: Trent Reznor, Atticus Ross
Obsada: Gary Oldman, Amanda Seyfried, Lily Collins, Tom Pelphrey, Arliss Howard, Tuppence Middleton, Joseph Cross, Sam Troughton, Tom Burke, Charles Dance, Ferdinand Kingsley, Jamie McShane