Dobrze, że reżyserów formatu Paolo Sorrentino nie ma zbyt wielu. Bo gdyby było ich więcej, arcydzieła filmowe spowszedniałyby nam na dobre, a zjawiska takie, jak Młodość przestałyby robić na nas wrażenie. Póki co Paolo jest jeden i oby szybko nie znalazł naśladowców – jego filmy to prawdziwe wydarzenia kulturalne i przeżycia kinowe, które chciałoby się odtwarzać w nieskończoność.
Wielkie piękno obejrzałem zaledwie dwa razy. Gdybym ulegał pokusie powrócenia do świata Jepa Gambardelli za każdym razem, musiałbym zrezygnować z aktywności zawodowej, a i żona nie miałaby ze mnie wówczas szczególnego pożytku. Gdy w tym roku po raz pierwszy wybrałem się do Rzymu, chciałem oglądać go oczami Sorrentino, lecz na próżno – to miasto, choć piękne i bez wątpienia intrygujące, nigdy nie będzie wyglądało tak, jak w Wielkim pięknie. Ale tak jest lepiej! Lepiej, bo w kinie fabularnym najczęściej szukamy fikcji, świata magicznego, upiększonego, lepszego po prostu. I taki właśnie jest świat w filmach Paolo. Nieważne, czy pokazuje śmierć bliskiej osoby czy szaleńczą imprezę – w jego wszechświecie życie po prostu smakuje lepiej.
O ile w poprzednim filmie Sorrentino bohaterem był zdeklarowany hedonista i salonowy lew, o tyle w Młodości reżyser oddaje głos dwóm sędziwym i raczej zmęczonym żywotem jegomościom. Choć protagonistów z tych filmów różni zaledwie kilka, może kilkanaście lat, mentalnie nie mogliby być od siebie odleglejsi. Zarówno słynny brytyjski kompozytor Fred Ballinger (Michael Caine), jak i amerykański reżyser Mick (Harvey Keitel) niegdyś czerpali z życia pełnymi garściami, lecz dziś, dobijając do osiemdziesiątki, pochłonięci są nostalgią i rozpamiętywaniem przeszłości – tej, która się wydarzyła, i tej, która wydarzyć się mogła. Młodość niemal w całości rozgrywa się w luksusowym uzdrowisku w szwajcarskich Alpach, gdzie – jak możemy dowiedzieć się z rozmów protagonistów – obaj panowie przyjeżdżają od wielu lat. Fredowi w odpoczynku towarzyszy jego dojrzała córka-asystentka (Rachel Weisz), zaś Mick pracuje nad scenariuszem swego opus magnum z zespołem młodych, nieukształtowanych jeszcze filmowców.
Profesje bohaterów – zarówno tych pierwszoplanowych, jak i tych epizodycznych – mają w filmie Sorrentino niebagatelne znaczenie. Niemal każda postać występująca w Młodości zajmuje się bowiem dawaniem ludziom piękna pod najrozmaitszymi postaciami – obrazu filmowego, kompozycji muzycznej, aktorskiej szarży czy, w sensie najbardziej literalnym, urody prezentowanej w wyborach Miss Uniwersum. Sorrentino odmienia piękno przez wszystkie artystyczne przypadki, czyniąc ze swego najnowszego dzieła doskonałe dopełnienie poprzedniego, które wyznaczyło nowe standardy opowiadania o bezgranicznym doświadczaniu życia. Niejedno z was zapewne spojrzy na powyższy opis z rezerwą, obawiając się pretensjonalnego kiczu. Odnoszę jednak wrażenie, iż twórca Skutków miłości nie osiągnąłby pretensjonalności – nawet, gdyby bardzo chciał.
U Sorrentino każdy dialog, spojrzenie i ujęcie niosą znaczenie. Niesie je jaskrawe światło dnia i otulająca imponujące budynki ciemność, niosą je monumentalne alpejskie wzgórza i skromne wiejskie ścieżki. Nie ma w Młodości ani śladu fałszu, choć zestawiając ze sobą duchowość, cynizm i nostalgię bez trudu można narazić się na śmieszność. Ale tak jak Nuri Bilge Ceylan potrafił w Zimowym śnie stworzyć z tej mieszanki poważny traktat o niespełnieniu i żalu, tak Sorrentino swoją mozaikę maluje na wszystkie barwy życiowych emocji, śmiesząc, wzruszając i smucąc. Przede wszystkim jednak prowadzi swą opowieść tak, by każda, nawet najkrótsza scena była ważna dla jego widzów.
I tak właśnie jest. Nie sposób wyróżnić choćby jeden element Młodości. Nie ma znaczenia, że Caine, Keitel, Wiesz czy Paul Dano grają na niebotycznym poziomie, dorównując swym najlepszym osiągnięciom lub je przebijając. Nie ma znaczenia absolutnie genialna ścieżka dźwiękowa, którą powinniśmy umieszczać w statkach kosmicznych jako element poznawczy dla obcych cywilizacji. Nie mają znaczenia fenomenalne zdjęcia Luki Bigazziego, który z każdym filmem Sorrentino poprawia swój warsztat. Znaczenie ma Młodość jako kompletne dzieło sztuki i te 118 minut waszego życia, które spędzicie obcując z nim.
Gdyby codzienność składała się z seansów filmów Paolo, świat byłby piękniejszy.
Film obejrzałem dzięki uprzejmości kina Nowe Horyzonty we Wrocławiu (www.kinonh.pl).
Tytuł: Młodość
Tytuł oryginalny: Youth
Premiera: 20.05.2015
Scenariusz i reżyseria: Paolo Sorrentino
Zdjęcia: Luca Bigazzi
Muzyka: David Lang
Obsada: Michael Caine, Harvey Keitel, Rachel Weisz, Paul Dano, Jane Fonda, Alex Macqueen, Robert Seethaler, Alex Beckett, Chloe Pirrie, Paloma Faith, Ed Stoppard, Madalina Diana Ghenea, Luna Zimic Mijovic