Znacie serial M*A*S*H? Jeśli tak jak ja wychowywaliście się na przełomie lat 80. i 90., z pewnością niejednokrotnie trafiliście na któryś z odcinków emitowanych w Telewizji Polskiej. Odcinkowa wersja perypetii szpitala polowego działającego podczas wojny w Korei zdobyła sporą popularność, ale czy filmowy pierwowzór z 1970 roku jest równie popularny? O filmie Roberta Altmana dyskutujemy z Maćkiem Niedźwiedzkim w czwartym odcinku NIEDOPATRZENIA.
Maciek: Ach, ten M*A*S*H! Minęło kilka dni od mojego pierwszego seansu i wciąż myślę o tym filmie – i to coraz lepiej!
Dawid: W pierwszej wiadomości, którą do mnie wysłałeś, nie byłeś jakoś szczególnie zachwycony. Ten film musiał w Tobie dojrzeć?
Maciek: Bo teraz wiem, że zostało mi w pamięci kilka obrazów i dźwięków z filmu Altmana. Porażający, nihilistyczny utwór Suicide Is Painless, sekwencja pogrzebu czy moment, gdy Sokole Oko prosi pielęgniarkę, by podrapała go po nosie, gdy ten amputuje nogę leżącemu we krwi żołnierzowi.
Dawid: Jezu, to Suicide Is Painless! Temat przewodni zarówno filmu, jak i serialu. Przez wiele lat myślałem, że wykonują go Simon & Garfunkel, a tymczasem to utwór Johnny’ego Mandela i Mike’a Altmana, syna reżysera filmu. Wspaniała piosenka, pięknie nawiązująca do jednej ze scen, chyba najbardziej absurdalnej w całym M*A*S*H. Też chodziła za mną długo po seansie. Muszę Ci powiedzieć, że jako dzieciak oglądałem serial – pewnie niewiele rozumiejąc z jego satyrycznego charakteru – i przez wiele lat nie miałem świadomości, że najpierw był film! A jak było u Ciebie?
Maciek: O filmie wiedziałem od dawna. O serialu dowiedziałem się pewnie dopiero kilka lat temu, ale do tej pory nie sięgnąłem po niego. Musimy wrócić do sceny pogrzebu „samobójcy”. To prawdziwie wybitny popis scenopisarstwa. Po pierwsze przewrotny, bo fabularne reguły sugerują, że samobójca się nawróci i zrezygnuje. Po drugie: pod względem emocjonalnej tonacji zjawiskowy i niepodrabialny. Cały pułk lekarzy zgadza się z decyzją samobójcy i „celebruje” jego odejście ze świata. Nikt nie chce go przekonać, odwieść od podjętej decyzji. Jest tu poważna dramaturgiczna otoczka, ale też przymrużenie oka i dość nieprzyjemny chłód. Prawdziwa reżyserska brawura. No i w tle to Suicide Is Painless, które nabiera innego charakteru niż w napisach początkowych. To może odległe porównanie, ale swoją niekonwencjonalnością przypomina to Żywot Briana. Pythonowie powtórzyli ten zabieg przy Always Look on Bright Side of Life. Generalnie w całości ten film ma w sobie sporo Pythonowskiego absurdu.
Dawid: Absurdu i bezczelności: przecież Sokole Oko i McIntyre to są tacy tupeciarze, że głowa mała! A scena, o której mówisz, to satyra od A do Z: od inscenizacji „Ostatniej wieczerzy” po sposób „ożywienia” niedoszłego samobójcy. Żołnierze namawiają kolegę do odebrania sobie życia, bo z miejsca rozumieją, że Sokole Oko od początku ma plan na skuteczne wyleczenie depresji swojego kolegi. Tak, to jest zdecydowanie najmocniejsza sekwencja filmu Altmana i byłem pewien, że znajdzie się w centrum naszej dyskusji. A co sądzisz o jawnie seksistowskim wymiarze filmu? To musiało być celowe, ale gdy oglądałem np. scenę obnażenia Gorących Ust pod prysznicem, wiedziałem, że dziś takie motywy byłyby uznane za mocno kontrowersyjne. Co innego w tamtych czasach, w epoce kontestacji.
Maciek: To ciekawy wątek, ale trochę z nim się mocuję. M*A*S*H powstał w okresie kontestacji i filmowego modernizmu, ale opowiada o latach 50., jeszcze nie tak wywrotowych społecznie. Czy jest seksistowski? Nie jestem przekonany. Najlepiej widać to właśnie po przemianie (hipokryzji?) Gorących Warg – ach, te indiańskie przydomki! – która w finale jest już całkowicie zasymilowana. U Altmana zdrada i fałsz to standard. W M*A*S*H czuć przede wszystkim antywojenność, to, jak wojna deformuje etyczny kręgosłup i zmienia perspektywę. Ta bliskość śmierci, uświadamiająca kruchość życia i bliskość frontu. A nasi lekarze doskonale wiedzą jak daleko są od domu, do którego mogą nigdy nie wrócić.
Dawid: No i ich sposobem na wojnę jest szalony humor, obśmiewanie tej traumy, bo gdyby nie to, popadliby w obłęd. Wyraźnie widać ten kontrast: śmieszkowanie żołnierzy poza salą operacyjną i krwawy obraz wojny już podczas operacji. Nikt normalny nie wytrzymałby takiej pracy, gdyby nie trzymał rzeczywistości na dystans. Ale czy M*A*S*H jest antywojenny? Myślę, że nie, bo nie ma tu wojującej ideologii i czytelnego przekazu „contra”. Film Altmana to nie manifest, ale raczej sposób na pokazanie innego obrazu wojny, mniej bohaterskiego, a bardziej ludzkiego. Choć przecież ci chirurdzy to nierzadko więksi bohaterowie niż żołnierze, którzy lądują na ich stołach.
Maciek: Bardziej ludzkiego? Dosyć odważne stwierdzenie. Oni żyją w ekstremalnych warunkach. Na tą presję reagują w zaskakujący sposób: humorem i błazenadą. Może to jest ludzkie, ale musiałbym sprawdzić na sobie (choć bałbym się jak cholera) to, jakbym się zachował w takich okolicznościach. Może to naturalna reakcja, by na koszmar odpowiadać śmiechem. Altman w swoich pomysłach śmiało idzie coraz dalej, jak np. z wyjazdem do Japonii w celu operowania syna senatora, któremu chyba nic nie jest, ale dla Sokolego Oka i Trappera to okazja na wycieczkę. Biorą ze sobą do helikoptera KIJE GOLFOWE! A w finale jeszcze ten mecz futbolu amerykańskiego. Ciekawe, gdzie Altman zabrałby swoich bohaterów, gdyby film trwał godzinę dłużej. Myślę, że serial może być w tym aspekcie śmielszy. Zastanawiałeś się nad tym czy Altman nie chciał posunąć się w swojej grotesce jeszcze dalej?
Dawid: Myślę, że Altman był reżyserem, który mówił w filmie dokładnie to, co chciał – nic dodać, nic ująć. Dlatego ta groteska jest taka, jaka powinna być. Pisząc o „bardziej ludzkim obrazie wojny”, mam na myśli zwykłych ludzi, którzy oddają się zwykłym, choć być może dość osobliwym jak na wojenne warunki, przyjemnościom. Czytałeś kiedyś wspomnienia Polaków z II wojny światowej? Okupacja trwała tak długo, że niektórzy ludzie zaczęli po prostu żyć: tańczyli, bawili się, zakładali rodziny. To samo dzieje się z bohaterami M*A*S*H – zamiast pogrążać się w spirali obłędu, oddają się hedonistycznym przyjemnościom, by zachować resztki zdrowego rozumu. Nie silą się na heroizm rodem z Szeregowca Ryana, tylko pokazują wojnie środkowy palec.
Maciek: Dziwne. Teraz zacząłem się zastanawiać czy nie dałoby się zestawić M*A*S*H z Eroiką Andrzeja Munka albo z Życie jest piękne. Nie wiem, czy nie poszedłem z tym za daleko… Cholera, ja nie wciąż nie wiem co zrobić z tym cytatem z piosenki: „The game of life is hard to play | I’m gonna lose it anyway”. Aż mrozi krew w żyłach.
Dawid: Muszę przyznać, że całkiem trafne analogie. Zwłaszcza ta z Życie jest piękne, choć tam jednak – mimo humoru Benigniego – było dość poważnie. Tekst Suicide Is Painless jest genialny, na poły prześmiewczy i bardzo gorzki. To taki M*A*S*H w skrócie, utwór idealnie oddający klimat filmu, do którego został napisany. Ale nie wspominamy nic o aktorstwie, a przecież gra tu plejada sław. Moim faworytem jest Elliott Gould jak McIntyre, a Tobie która kreacja najbardziej przypadła do gustu?
Maciek: Jeśli miałbym być szczery to żadna rola nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia. Nie za nie cenię film Altmana. Inscenizja, scenariusz, piosenka, świat przedstawiony, nastrój – to wg mnie największe atuty M*A*S*H. Postaci to jedynie narzędzia Altmana, których używa do osiągnięcia konkretnego celu. Nie widziałem tam dużo miejsca na aktorskie gwiazdorstwo. Polubiłem jednak dwa momenty. Gdy perfekcyjnie przygotowany Eliott Gould wyciąga oliwki (to przecież obowiązkowy ekwipunek na wojnie) z płaszcza i ozdabia sobie martini i ekspresyjny wywód Gorących Warg, gdy ośmieszona wybiega spod prysznica i leci naskarżyć się dowódcy.
Dawid: Na mnie z kolei największe wrażenie zrobiło to, jak pięknie Sokole Oko i McIntyre rozprawili się z pułkownikiem w Japonii – mistrzostwo kombinatorstwa! A aktorsko podobał mi się też pułkownik Blake – uroczo nonszalancki, równie frywolny co radiowęzeł w bazie, przezabawnie komentujący – niczym chór grecki – poszczególne wydarzenia. Mnóstwo w M*A*S*H niezwykłych detali, które składają się na wyjątkowość tego dzieła. I pomyśleć, że tak niepokorny film zdobył Złotą Palmę! Myślę, że będę do obrazu Altmana wracać. Dziś przyznaję mu soczyste 8/10 z plusem.
Maciek: To kino, które jest dalej aktualne, można je wpisać w nieoczywisty kontekst (od Monty Pythona po Eroikę), podchodzić do niego wieloaspektowo, rozbierać na gatunki i filmowe konwencje. Film wysokiej rangi, bezwzględnie zasługujący na Złotą Palmę.
€”€”€”€”€”€”€”€”€”€”€”-
Maciej Niedźwiedzki – krytyk filmowy, redaktor portalu Film.org.pl, niezrównany znawca filmów animowanych. O sobie pisze tak:
Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnice Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą trylogię Toy Story. Od dłuższego już czasu w redakcji Filmorgu. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i, co roku w maju, festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.