Dramat to taka konwencja filmowa, której moc wybrzmiewa tym silniej, im mniej bohaterów bierze w nim udział. Nie jest to oczywiście reguła – każdy z nas potrafi przywołać przykłady dwu- lub trzyosobowych dramatów, które się nie udały. Intymność relacji i zawarte w niej emocje znacznie lepiej jednak uwidocznione są tam, gdzie nie ma dziesiątek bohaterów i wątków, lecz gdzie uważniej możemy przyjrzeć się bohaterom. To właśnie dlatego Pokój, najnowsze dzieło coraz bardziej intrygującego Lenny’ego Abrahamsona, pozwala widzom doznać wzruszenia, jakie rzadko odnaleźć można w kinie.
Luźno inspirowana sprawą Josefa Fritzla powieść Emmy Donoghue została przeniesiona na ekran przez samą autorkę, stąd pojawiające się tu i ówdzie zarzuty o spadku jakości w stosunku do literackiego pierwowzoru należy uznać za klasyczne czepialstwo. Bo choć nie mam porównania z powieścią Donoghue, zawierzam w pełni historii, którą autorka powierzyła Abrahamsonowi. Nie sposób jej tutaj streścić – bo też jak w skrócie opowiedzieć o czymś, co wyrażone zostało niemal wyłącznie emocjami? W Pokoju nie brakuje słów – także wyjątkowej nowomowy stworzonej przez żyjącą w zamknięciu młodą matkę i jej synka – ale to właśnie bijące spomiędzy kolejnych linijek dialogów niezwykłe emocje mówią widzom najwięcej na temat całej sytuacji. Choć niewielu z nas – na szczęście! – przeżyło podobną traumę, potrafimy zrozumieć okropieństwo położenia dwójki głównych bohaterów i huśtawkę nastrojów, która towarzyszy im w miarę postępu opowieści.
Pokój w bardzo delikatny, ale jednocześnie istotnie dramatyczny sposób opowiada o matczynych uczuciach, które bywają trudne do wyjaśnienia i niezrozumiane przez innych. Mówi także o niezwykłej więzi jaka tworzy się między matką i dzieckiem, zwłaszcza w tak ekstremalnych warunkach, jak te przedstawione na ekranie. Brie Larson i Jacob Tremblay (niesamowity debiut!) tworzą na ekranie duet, który uruchomił chyba wszystkie pokłady łez, jakie miałem w sobie. Wzruszają w sposób niezwykle naturalny, nie sztuczny i wykalkulowany, jak to często bywa w dramatach rodzinnych. Donoghue nie jest zainteresowana powierzchownymi emocjami – wchodzi w głąb psychiki swych bohaterów, stara się ich zrozumieć, a przede wszystkim znaleźć dla nich zrozumienie wśród widzów. Wnioskując po moim przykładzie, znajduje je.
Brie Larson bardzo słusznie zdobywa za swą kreację wszystkie prestiżowe nagrody, Jacob Tremblay niestety musi zadowalać się nieco mniej znaczącymi laurami, co dla zaledwie 10-letniego chłopca i tak musi być oszałamiające. Nie otrzymał niestety nominacji do Oscara, co jest jednym z największych przeoczeń Akademii w tym roku, za to Pokój może być spokojny o co najmniej jedną statuetkę – dla Larson właśnie. Gdyby to zależało ode mnie, obraz Abrahamsona otrzymałby także Oscara w najważniejszej kategorii, gdyż żaden z tytułów walczących o laur dla najlepszego filmu nie zrobił na mnie podobnego wrażenia. Gorąco kibicuję dziełu irlandzkiego twórcy, nie tylko dlatego, że jego partnerka – podobnie jak moja – pochodzi z Krakowa. Także, a raczej przede wszystkim dlatego, że zrobił wspaniały, trafiający prosto w serce film.
Poniżej zamieszczam dwa zwiastuny: jeden oficjalny, który w moim przekonaniu zdradza stanowczo zbyt wiele na temat przebiegu wydarzeń, oraz drugi, przygotowany przez autora bloga One Mann’s Movies, który odsłania dokładnie tyle, ile trzeba.
Zwiastun oficjalny:
Zwiastun bez spojlerów:
Tytuł: Pokój
Tytuł oryginalny: Room
Premiera: 4.09.2015
Reżyseria: Lenny Abrahamson
Scenariusz: Emma Donoghue na podstawie własnej powieści
Zdjęcia: Danny Cohen
Muzyka: Stephen Rennicks
Obsada: Brie Larson, Jacob Tremblay, Joan Allen, William H. Macy, Sean Bridgers