Niewiarygodna wręcz obsada drugiego planu, fantastycznie sfilmowane sceny walki i… nic więcej. Ścigana, która miała wystarczający potencjał, by zostać wielkim przebojem kina akcji, pozostawia po sobie niedosyt i wrażenie straconej szansy.
Zawód jest tym większy, że za kamerą stanął Steven Soderbergh, specjalista od kinowej intrygi. Z niewiadomych jednak przyczyn zdobywca Oscara postanowił stworzyć film w całości złożony z oklepanych schematów, oparty na nieciekawym bohaterze i nudnych dialogach. Po raz kolejny bowiem oglądamy historię, w której protagonista (tym razem przedstawiciel płci pięknej) zostaje wrobiony w morderstwo. Tytułową ściganą jest Mallory Kane, najemniczka, która z nadzwyczajną łatwością znajduje wyjście z każdej opresji, realizując przy tym okrutny plan zemsty. Trudno o bardziej trywialną fabułę.
Naturalnym powiewem świeżości miało być umieszczenie w centralnym punkcie scenariusza kobiety, ale czy to coś odkrywczego? Wystarczy cofnąć się pamięcią raptem kilka miesięcy, by przywołać jako przykład Colombianę, a dyptyk Tarantino Kill Bill to już przecież klasyk. Do mało oryginalnych należy zaliczyć również pomysł sięgnięcia po przedstawicielkę świata sztuk walki, bo Gina Carano to nie pierwszy taki transfer na duży ekran – choć trzeba przyznać, że do tej pory po hollywoodzkie dolary zgłaszali się przede wszystkim panowie. Piękna, choć mocno zmaskulinizowana bohaterka kopie tyłki w sposób szalenie widowiskowy, ale gdybym chciał obejrzeć amerykańską bijatykę, włączyłbym ESPN. Na sali kinowej za silnym ciosem powinien iść też równie mocny dialog, co niestety nie ma miejsca w przypadku Ściganej.
Walnie przyczynia się do tego nazbyt liczna obsada. Umieszczenie w krótkim w gruncie rzeczy filmie wielu kompletnie nic nieznaczących postaci wpływa na obniżenie dynamiki tej produkcji, a tego w dobrym kinie akcji zabraknąć nie może. Występ takiego Michaela Fassbendera, który ewidentnie stara się o tytuł najwięcej grającego aktora wszech czasów, jest zupełnie pozbawiony wyrazu, ale o to akurat trudno winić aktora. Każdy z wielkich gwiazdorów – Michael Douglas, Antonio Banderas, Bill Paxton – ma po prostu tak mało czasu, by zaistnieć w świadomości widza, że większości z nich po prostu się to nie udaje. Jedynie Ewan McGregor, w rzadkiej jak na niego jednoznacznie negatywnej roli, stanowi właściwego antagonistę dla Carano i dzięki temu daje się zapamiętać. Niewiele dobrego można powiedzieć o ponętnej heroinie – choć ma stanowić zagrożenie dla swych męskich wrogów, nie można oprzeć się wrażeniu, że to ona jest tłem dla gwiazdorów z drugiego planu, a nie odwrotnie. Poza ciągłym bieganie i kopaniem oponentów Mallory naprawdę robi niewiele.
Soderbergh to rutyniarz, dlatego niedociągnięcia fabularne nadrabia doskonałym warsztatem – świetny montaż i dynamika zdjęć rzeczywiście godna jest współczesnego kina akcji. Jeśli jednak poszukujecie rozrywki choć trochę wybijającej się ponad utarty schemat, seans Ściganej możecie sobie darować.
Tytuł: Ścigana
Tytuł oryginalny: Haywire
Premiera: 7.11.2011
Reżyseria: Steven Soderbergh
Scenariusz: Lem Dobbs
Zdjęcia: Steven Soderbergh
Muzyka: David Holmes
Obsada: Gina Carano, Ewan McGregor, Michael Douglas, Bill Paxton, Antonio Banderas, Channing Tatum, Michael Fassbender, Michael Angarano, Mathieu Kassovitz