Trudny to był rok dla kina, oj trudny. Dość powiedzieć, że w na seansach kinowych byłem w 2020 roku – uwaga! – całe TRZY RAZY! Spośród ponad 270 obejrzanych przeze mnie w ubiegłym roku filmów pełnometrażowych niemal wszystkie pochłonąłem z perspektywy kanapy, fotela, łóżka, a nawet podłogi (co zrobić, gdy plecy bolą, a oglądać wciąż się chce?!?). Zacna Dycha 2020 była więc trudniejsza do ułożenia niż te z poprzednich lat, ale udało się – i chyba wyszedł z tego niezły zestaw, prawda? Oto najlepsze filmy 2020 roku w polskiej dystrybucji wg MyśliwiecOgląda.pl.
10. Sokół z masłem orzechowym (2019), reż. Tyler Nilson, Mike Schwartz
Chyba najbardziej niepozorny spośród filmów w tej edycji Zacnej Dychy. Typowe feel good movie z bardzo nietypowym bohaterem, bowiem protagonistą Sokoła€¦ jest Zack, młody mężczyzna z zespołem Downa, który marzy o zostaniu gwiazdą amerykańskiego wrestlingu – tytuł filmu to zapaśniczy przydomek Zacka. W pogoni za marzeniem chłopak ucieka z domu opieki, a na swojej drodze spotyka Tylera (Shia LaBeouf), mężczyznę po przejściach mającego na pieńku ze wszystkimi w okolicy. Staje się to początkiem bardzo specyficznej relacji – coś między przyjaźnią a ojcowsko-synowską więzią. Sokół z masłem orzechowym to opowieść na tyle dobrze opowiedziana i inspirująca, że nawet aktorskie beztalencie w postaci Dakoty Johnson wypada znośnie. Cudowny film, miód na moje serce – zalecany wielokrotny seans, zwłaszcza w chwilach zwątpienia w ludzkość, których ostatnio raczej nie brakuje.
9. Diabeł wcielony (2020), reż. Antonio Campos
„W filmach o amerykańskiej prowincji przemoc jest często jedną z immanentnych cech lokalnych społeczności. Ale w netfliksowskim Diable wcielonym przemoc wydaje się być jedyną determinantą codzienności bohaterów – niczym styl życia, wytycza kierunek ich planom i pragnieniom. Najnowszy film Antonio Camposa opowiada o wiecznie kręcącej się spirali zła, ale w przeciwieństwie do wielu podobnych tematycznie dzieł, Diabeł wcielony czyni to w stylu godnym największych amerykańskich powieściopisarzy.”
[fragment recenzji]
8. Babyteeth (2019), reż. Shannon Murphy
Kino jest pełne paradoksów. Są filmy, które mimo ogromnego rozmachu i gwiazdorskiej obsady nie obchodzą nikogo, ale są też kameralne produkcje, które zostają w widzu na długo. Do tej drugiej kategorii bez wątpienia zaliczyć można – a nawet trzeba! – pełnometrażowy debiut reżyserski Shannon Murphy, Babyteeth. Wprowadzony do polskich kin przez Best Film w sierpniu 2020 roku tytuł był jednym z hitów festiwalu w Wenecji AD 2019, a ja mogę z pełnym przekonaniem potwierdzić, że stało się tak nie bez przyczyny. Babyteeth to z jednej strony dość bolesne coming-of-age story, z drugiej opowieść o tym, jak ktoś żegnający się ze światem może uratować tych, którzy na nim pozostają. Doskonała rola Elizy Scanlen (2019 to był jej rok – zagrała też przecież w Małych kobietkach) to wisienka na tym smacznym, niezwykle emocjonalnym filmowym torcie.
7. Kłamstewko (2019), reż. Lulu Wang
Dla Akwafiny lata 2018-2019 były prawdziwym triumfem – gdzie się nie pojawiła, tam kradła każdą scenę, bez względu na to, czy chodziło o Ocean’s 8, Bajecznie bogatych Azjatów czy sequel rebootu Jumanji. Jednak najważniejszym z jej filmów tamtego okresu było bez wątpienia Kłamstewko Lulu Wang, ciepła, zabawna, choć niepozbawiona poważnych momentów opowieść o mieszkającej w Stanach Chince, która po wielu latach nieobecności wraca do ojczyzny, by po raz ostatni spędzić czas z umierającą, choć nieświadomą swego stanu babcią. Kłamstewko to bardzo subtelny dramat o różnicach kulturowych pomiędzy Chinami i USA – w bohaterce kreowanej przez Akwafinę te dwie cywilizacyjne perspektywy zderzają się i walczą, a jej rozterki ukazane są na tyle czytelnie i wiarygodnie, że także widzowie z odległej Polski są w stanie utożsamić się z jej emocjami. Świetne, emocjonujące, zrealizowane z czułością kino o uczeniu się swego miejsca na ziemi.
6. Dżentelmeni (2019), reż. Guy Ritchie
Ależ ja czekałem na taki powrót Guya Ritchiego! Dżentelmeni to esencja jego stylu – jest przezabawnie, brutalnie, szaleńczo i bez trzymanki. Ritchie skompletował – jak zwykle zresztą – wyborną obsadę, z Matthew McConaugheyem, Charliem Hunnamem, Hugh Grantem i Colinem Farrellem na czele i każdy bez wyjątku staje tu na wysokości zadania. Choć Dżentelmeni niespecjalnie wyróżniają się na tle innych gangsterskich dzieł twórcy Przekrętu, jego (wciąż) najnowszy film charakteryzuje niezwykła spójność i lekkość. Pomiędzy aktorami czuć prawdziwą chemię, humor jest niewymuszony i klasycznie „Ritchie’owski”, ze wszystkimi czarno-komediowymi absurdami, a akcja pędzi do przodu bez opamiętania. Jest tu też ulubiony chwyt narracyjny Ritchiego, czyli prowadzenie opowieści przez jedną z postaci. Słowem – comeback, na jaki czekałem!
5. Mank (2020), reż. David Fincher
„Niejako z definicji jest też film Davida Finchera przepięknym hołdem dla tamtej epoki kina, choć już niekoniecznie dla tych, którzy tę epokę współtworzyli – wielcy Hollywood, jak wspomniany Mayer czy Irving Thalberg, ukazani są tu jako bezduszni politykierzy, bardziej zainteresowani wpływami niż kinem. Można zastanawiać się, czy to nie za daleko idąca polityczna interpretacja tamtych czasów, ale ufam, że Fincher poświęcił odpowiednio dużo czasu na research, by nie ryzykować zafałszowania obrazu tamtej epoki.”
[fragment recenzji]
4. Małe kobietki (2019), reż. Greta Gerwig
„Małe kobietki nie miały mnie zachwycić – a przynajmniej zachwytu nie oczekiwałem. Tymczasem całkowicie wsiąkłem w rozrysowany przez Gretę Gerwig świat, niemal czując się członkiem zwariowanego klanu Marchów. Choć Małe kobietki to opowieść o dużym kulturowym znaczeniu, a w filmie nie brakuje trudnych i wzruszających momentów, dzieło Gerwig ma w sobie niezwykłą lekkość. Opowiada o najwspanialszym kobiecym pięknie, nie używając kobiecości jako oręża, lecz ukazując ją jako najpiękniejszą ludzką cechę. Bo przecież kobiety nie są kobietami przeciwko czemuś lub w walce z czymś, lecz tak po prostu – dla samych siebie i dla świata.”
[fragment recenzji]
3. Jojo Rabbit (2019), reż. Taika Waititi
„Inną rzeczą, która może zaskakiwać, jest to, że Waititi nie bał się umieścić w swoim filmie momentów bardzo poważnych czy momentami wręcz przerażających. To prawdziwe kino wojenne – jasne, zrealizowane w dużej mierze z przymrużeniem oka, ale nieodwracające wzroku od największych koszmarów wojny, a przy tym zawierające sekwencje zrealizowane w sposób, którego nie powstydziłby się nawet Sam Mendes i jego wojenny majstersztyk. Dzięki temu Jojo Rabbit jest bogatszym filmowym doświadczeniem – nie chodzi tu tylko o bezrefleksyjne obśmiewanie i pozbawione głębi gagi, lecz o ubranie w umowną formę tego, co Taika Waititi chce powiedzieć: że nazizm rozwinął się z takich samych pobudek i wzorców zachowań, które tak często obserwujemy w naszej współczesnej codzienności.”
[fragment recenzji]
2. Może pora z tym skończyć (2020), reż. Charlie Kaufman
„Filmy Charliego Kaufmana mają to do siebie, że sprawiają, iż widz czuje się jakby był lokatorem w umyśle protagonistów (wszak tego typu motyw pojawia się w sensie dosłownym w Być jak John Malkovich Spike’a Jonzego). Tu także można odnieść wrażenie, że zajmujemy miejsce na przednim siedzeniu podczas wewnętrznej przejażdżki Lucy po jej własnym (czy na pewno?) umyśle. Co ciekawe, Może pora z tym skończyć wydaje się filmem hiperrealistycznym, pomimo wielu elementów z pogranicza fantazji. Właśnie dlatego nietrudno w tę historię wsiąknąć – obserwujemy bardzo realny świat, rejestrowany okiem kamery Kaufmana w największych detalach (za zdjęcia odpowiada our very own Łukasz Żal!), a jednocześnie mamy wrażenie całkowitego odklejenia od „tu i teraz”. Jak w najbardziej realistycznym śnie, po którym nie mamy pewności czy był fantazją, czy może jednak rzeczywistością. Czym jest Może pora z tym skończyć: snem czy jawą? Tylko jedno jest pewne: to jeden z najlepszych filmów 2020 roku.”
[fragment recenzji]
1. 1917 (2019), reż. Sam Mendes
„Nie ma takich słów, które mogłyby opisać wrażenie, jakie wywołuje 1917. Nie ma umysłu, który mógłby ogarnąć ogrom tego filmowego przedsięwzięcia, skalę jego rozmachu i precyzję wykonania. Jeżeli wydawało Wam się, że Christopher Nolan w Dunkierce wyniósł kino wojenne na nowy poziom, po seansie 1917 zdacie sobie sprawę, że twórca Incepcji ledwie wykonał pierwszy krok. Współczesne klasyki kina w militarnym wydaniu, takie jak Szeregowiec Ryan czy Helikopter w ogniu, należałoby nazwać „wojennymi baśniami” w porównaniu z tym, co oferuje w swoim arcydziele Mendes. Jako laik nie mogę oceniać zgodności historycznej tego filmu, ale 1917 zwaliło mnie z nóg realizmem i rozmachem, którego istotą nie jest liczba ofiar czy wybuchów (choć i takich sekwencji nie brakuje), lecz dbałość o szczegóły. Gdy młodzi żołnierze przemierzają ziemię niczyją czy opuszczone fortyfikacje nieprzyjaciela, można poczuć się jak na planie jakiejś historycznej rekonstrukcji, a nie wojennej superprodukcji. Jeszcze chyba nigdy kino batalistyczne, zawsze dość umownie przedstawiającym zbrojny konflikt, nie pozwoliło mi poczuć się tak, jak gdybym oglądał doskonale przygotowany dokument. 1917 to prawdziwa wizja lokalna na froncie I wojny światowej.”
[fragment recenzji]
—-
HONORABLE MENTIONS
Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa (2019), reż. Maciej Kawulski
Tam gdzieś musi być niebo (2019), reż. Elia Suleiman
Proxima (2019), reż. Alice Winocour
Poznajmy się jeszcze raz (2019), reż. Nicolas Bedos
Enola Holmes (2020), reż. Harry Bradbeer
Niewidzialny człowiek (2020), reż. Leigh Whannell
Naprzód (2020), reż. Dan Scanlon
Zdrajca (2019), reż. Marco Bellocchio
Ema (2019), reż. Pablo LarraÃn
25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy (2020), reż. Jan Holoubek
Tyler Rake: Ocalenie (2020), reż. Sam Hargrave
Nieoszlifowane diamenty (2019), reż. Benny & Josh Safdie